Ogrodnicy z Polski i zza granicy opóźnili rozsadę pomidora, a to oznacza, że w najbliższych tygodniach ich cena nie zmieni się znacząco. Wielu z nich z uwagi na wysokie koszty ogrzewania postanowiło nie rozpoczynać produkcji w grudniu, tylko przełożyć ją np. na luty. Co to oznacza dla klientów?

Na przestrzeni maja i czerwca może nas czekać klęska urodzaju pomidora - mówi w rozmowie z RMF FM jeden z wielkopolskich ogrodników. Wtedy nałożą się na siebie zbiory z polskich i zagranicznych upraw, które zostały opóźnione.

Przez wysokie ceny prądu i węgla ogrodnicy opóźniają produkcję pomidorów. To oznacza, że na przełomie wiosny i lata czeka nas prawdziwy wysyp, a popyt nie nadąży nad podażą - twierdzi Janusz Durkiewicz, mający swoje uprawy pod Koninem w Wielkopolsce. W całym regionie kaliskim grudniowym sadzeniem pomidora zajęło się ok. dziesięciu ogrodników - dodaje.

Na chwilę obecną to jakieś 15 proc. Większość ogrodników obsadza na koniec stycznia, początek lutego. Słyszałem, że parę hektarów szklarni przebranżowiło się na owoce miękkie, całkowicie ogrodnicy odeszli od pomidora. Rozmawiałem z przedstawicielem firmy holenderskiej, który jest w branży i szacuje się, że ok. 5 procent producentów całkowicie wyszło z branży, nie wróciło z obsadzaniem - podkreślił. 

Niska produkcja przełoży się na cenę

W kwietniu cena za kilogram pomidorów może utrzymać się na obecnym poziomie, a już dwa miesiące spadnie i to kilkukrotnie.

Wiosną na pewno będą wysokie ceny, bo będzie brakowało towaru. Kiedy później pomidorów pojawi się więcej, te ceny też nie spadną tak szybko. Będziemy musieli poczekać tydzień, może dwa. Z drugiej strony to oznacza zaleganie tych pomidorów u nas w magazynach, co przełoży się na nieopłacalność - tłumaczy Janusz Durkiewicz.

Wielkopolski ogrodnik zaryzykował i obsadził swoje szklarnie w połowie grudnia - i tak później niż zazwyczaj. Chce przygotować się na wiosnę, kiedy zbiory nie ruszą jeszcze pełną parą. Z kolei na przestrzeni maja i czerwca zbiegną się w czasie zbiory z polskich i holenderskich plantacji. Wtedy to za kilogram pomidora zapłacimy zdecydowanie mniej, np. 5 złotych. 

Będzie go jednak tak dużo, że nie uda się sprzedać wszystkich wyprodukowanych i sprowadzonych produktów.


Opracowanie: