Arcybiskup Stanisław Gądecki rozesłał do wszystkich księży swojej diecezji napisaną przez ojca Wojciecha Surówkę i Karolinę Staszak „Nowennę o czystość kapłanów” z prośbą o jej odmawianie. Nasz dziennikarz Tomasz Terlikowski dotarł do rozesłanego do kapłanów dokumentu. Wizja świata i rzeczywistości, jaka wyłania się z tego dokumentu, zaskakuje.
Ten dokument wiele mówi o stylu myślenia metropolity poznańskiego i pewnej części polskich duchownych. I nie jest to myślenie, które da się obronić. Jeśli ktoś spodziewał się, że polscy biskupi uczą się na własnych błędach, że słuchają papieża Franciszka i próbują zrozumieć rzeczywistość związaną ze skandalami seksualnymi, to rozważania z "Nowenny o czystość kapłanów" muszą wyprowadzić go z błędu. Ten dokument nie pozostawia wątpliwości: nic się nie zmienia.
Zbrodnia pedofilii jest zestawiana z aktami homoseksualnymi, a nawet z "promowaniem ideologii LGBT". Wszystko na jednym poziomie, obok onanizmu i gwałtu. Wszystko na jednym wdechu, bez jakiejkolwiek różnicy, bez zrozumienia, że nawet z perspektywy nauczania Kościoła mówimy o różnych rzeczach.
Kolejne dni nowenny obejmują rozmaite grzechy. Najważniejszym z nich jest… homoseksualizm, a zaraz potem onanizm. Lista obejmuje też pornografię, gwałt, a nawet uznanie grzeszników za przyjaciół Boga. Nie ma na niej natomiast pedofilii, bo ta jak wiadomo nie jest problemem w Kościele.
Problemem jest brak wiary, nauczanie, że Jezus jest przyjacielem grzeszników, a także onanizm, ale nie pedofilia. Jeśli gdzieś możemy przeczytać o pedofilii, to jedynie przy okazji "grzechów przeciwko naturze".
"Należy to podkreślić z całą mocą: grzechy przeciwko naturze nie są tylko "grzechami ciała" - one są występkami przeciwko Bogu jako Stwórcy ludzkiej natury. Do tego typu nieczystości należy oczywiście zaliczyć także seksualne wykorzystywanie dzieci. Ale występowanie przeciw naturze zaczyna się także na poziomie intelektu, kiedy ludzki rozum oderwany od Boga jest w stanie pomyśleć nie tylko o współżyciu seksualnym przeciwnym naturze, lecz nawet zanegować samą naturę. Do tego dąży właśnie ideologia LGBTQ+. Dlatego nieczystość kapłana w tej materii związana jest zarówno z popełnianiem aktów homoseksualnych i pedofilnych, jak i z popieraniem ideologii, która podważa lub neguje stwórczy zamysł Boga" - czytamy w rozważaniach do Nowenny.
Słowem: zbrodnia pedofilii zestawiona jest na jednym oddechu i jednym poziomie z „popieraniem ideologii LGBT” i aktami homoseksualnymi. Ani słowa rozróżnienia.
Ale takie postawienie sprawy nie jest uczciwe, bo o ile o przestępstwach wobec małoletnich więcej w tekstach nie ma, o tyle o homoseksualizmie i aktach homoseksualnych jest wiele. I to wszystko w odwołaniu do średniowiecznego myśliciela Piotra Damianiego:
"W 2019 roku dwóch kardynałów, dawnych pracowników Stolicy Apostolskiej, w liście otwartym do wszystkich konferencji biskupów zwróciło się z gorącym apelem: „Bracia, powstrzymajcie falę homoseksualizmu w Kościele!”. Prawie tysiąc lat wcześniej z podobną prośbą zwrócił się do papieża św. Piotr Damiani. Księga Gomory jest listem, którym autor chciał uzmysłowić Ojcu Świętemu, jak tragiczny jest stan Kościoła opanowanego przez kapłanów uwikłanych w grzech homoseksualnej nieczystości. Damiani bardzo rzetelnie przedstawił papieżowi, na czym ten grzech polega: „Ażeby wam rzecz całą uprzystępnić po kolei – występku tej niegodziwości są cztery odmiany. Jedni mianowicie popełniają przewinienie ze sobą, inni rękami innych, inni między udami, inni zaś dopełnionym aktem".
"Niestety, obecnie w niektórych środowiskach katolickich, w duchu otwartości na różne 'orientacje seksualne', dochodzi do reinterpretowania jasnych wskazówek biblijnych. Tak oto sodomia, która na podstawie zapisu Księgi Rodzaju była przez wieki uważana za grzech homoseksualny, zostaje teraz sprowadzona do grzechu niegościnności. Autorzy tej teorii nie przeczą, że Sodoma i Gomora były miastami zdeprawowanymi seksualnie, ale uważają, że Boży gniew wywołuje przede wszystkim niegościnność, czyli wszelkiego rodzaju zamykanie się na innych – przybyszów, cudzoziemców, uchodźców...” - piszą autorzy rozważań.
Sporo - w odróżnieniu od kwestii pedofilii - jest też o onanizmie.
"Święty Piotr Damiani, pisząc w Księdze Gomory o różnych rodzajach grzechów przeciwko naturze, zwracał uwagę, że niektórzy „popełniają przewinienie ze sobą”. Mowa tu oczywiście o onanizmie. Termin ten pochodzi od Onana, jednego z synów Judy. Jego grzech, surowo ukarany przez Boga, sam w sobie nie był zachowaniem autoerotycznym. Onan po śmierci swego brata nie chciał, mimo polecenia ojca, dopełnić prawa lewiratu - choć przyjął żonę brata, Tamar, to unikał jej zapłodnienia (por. Rz 38,9). Tekst hebrajski mówi jednoznacznie o jego postępowaniu z nasieniem: 'I marnował je, [wylewając] na ziemię'. Chodziło więc o intencjonalne działanie - mężczyzna traktował swoje nasienie niezgodnie z jego przeznaczeniem. W tym sensie grzech Onana odpowiada masturbacji, która jest nie tylko niedozwoloną przyjemnością, lecz przede wszystkim zachowaniem niezgodnym z celowością ludzkiej seksualności. Kongregacja Nauki Wiary w dokumencie Persona humana stwierdza: 'Użycie narządów płciowych poza prawidłowym współżyciem małżeńskim w sposób istotny sprzeciwia się ich celowości'".
"Już ojcowie Kościoła doskonale zdawali sobie sprawę z tego, czym jest autoerotyzm i jak może on utrudniać, a czasem wręcz uniemożliwiać rozwój duchowy. Wiedzieli też, że ciało mężczyzny zostało tak stworzone, że produkuje nasienie, które od czasu do czasu musi zostać usunięte. Ojcowie nie byli ani pruderyjni, ani zanadto ciekawscy, ale nazywając rzeczy po imieniu, tłumaczyli adeptom drogi duchowej, w jaki sposób możliwe jest zachowanie czystości. Święty Jan Kasjan w Regułach pisze: 'Znakomitym dowodem osiągnięcia nieskazitelności jest to, że gdy śpimy, nie mamy żadnych rozkosznych doznań i wydzieliny z narządów płciowych wydostają się na zewnątrz ze względu na wymogi natury, kiedy nie zdajemy sobie z tego sprawy'. Nie ma w tym negowania potrzeb ludzkiego ciała, ale jest szczera próba odczytania jego rytmu i dostosowania się do niego. Kasjan bardzo podkreśla intencjonalność działania człowieka. Zdaje sobie sprawę, że całkowite zapobieżenie polucjom przekracza granice ludzkiej natury, chodzi więc nie o ich wyeliminowanie, lecz o „ograniczenie do nieuniknionych i bardzo rzadkich przypadków - będących wymogiem natury, jaki daje się mnichowi we znaki zwykle co dwa miesiące" - czytamy w "Nowennie".
Nie znaleźli też autorzy dokumentu - rozesłanego do księży archidiecezji poznańskiej - miejsca na zajęcie się osobami skrzywdzonymi. O nich jest jeden, bardzo krótki fragment.
„Zniewolenie drugiego człowieka, wykorzystanie go narusza nie tylko jego godność, ale także uruchamia mechanizm zemsty. Dzisiaj jest ona realizowana nie za pomocą miecza, ale pióra dziennikarza. Osoba, która doznała krzywdy ze strony księdza, ma prawo się domagać od Kościoła sprawiedliwości. Jeśli jej nie otrzyma, może posunąć się do zemsty. Jest to zrozumiałe. Konsekwencje za czyn jednego przestępcy w sutannie ponosi cała wspólnota Kościoła” - czytamy.
Słowem: dziennikarze są narzędziem zemsty, zemstą jest także zmuszenie przez media Kościoła do zachowania zgodnego z własnymi standardami. I oczywiście Kościół też jest ofiarą przestępcy. Sam za nic nie odpowiada.
I jeszcze na koniec - bo to też ważny fragment - autorzy znajdują czas (zyskali go na pominięciu problemu pedofilii), by zająć się polemiką z papieżem Franciszkiem (niewymienionym) i Ewangelią.
"Bóg brzydzi się nieczystością i karze za nią! Nie ma wątpliwości, że grzesznicy nie są Jego przyjaciółmi. Czy na pewno to rozumiemy? Czy w swoim kaznodziejstwie staramy się poruszyć ludzkie sumienia, czy raczej unikamy zasmucania osób trwających w nieczystości? Ile razy powtórzyliśmy z ambony, że Pan Jezus jest „przyjacielem grzeszników"? (...). '(...) w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia” (Łk 15,7). Dopiero porzucenie grzesznego stylu życia otwiera drogę do przyjaźni z Chrystusem' - można przeczytać w tekście nowenny.
Długo można by wymieniać fragmenty Ewangelii, które są sprzeczne z tymi tezami. Zamiast tego zacytuję kilka wypowiedzi papieża Franciszka:
"Jezus nie boi się zbliżyć do grzesznika, każdego grzesznika, nawet najgorszego i najbardziej bezczelnego. Ma tylko jedną troskę: aby nikt się nie zagubił, aby nikt nie stracił szansy poczucia kochającego uścisku Ojca. Ponieważ przebaczenie jest rzeczywiście zadaniem samego Boga" - stwierdza Franciszek we wstępie do książki ojca Jamesa Martina SJ.
To zdanie moglibyśmy napisać na drzwiach naszych kościołów: Tutaj Jezus przyjmuje grzeszników i zaprasza ich do swego stołu - mówił papież i dodawał - Ta nieskończona miłość Boga do nas, grzeszników, będąca centrum sercem Ewangelii, może zostać odrzucona. Grozi nam - mówił - wiara w Boga bardziej rygorystycznego niż miłosiernego, Boga, który pokonuje zło raczej siłą niż przebaczeniem. Bóg zbawia miłością, a nie siłą; proponując siebie, a nie narzucając - mówił.
I aż trudno nie zadać pytania, czy to nie z nim polemizują autorzy „Nowenny”?
Najkrócej rzecz ujmując, że - nawet pozostając w przestrzeni teologii moralnej Kościoła - nie są oni w stanie zrozumieć, czym różnią się akty homoseksualne między dorosłymi osobami, a zbrodnia pedofilii.
Że większe znaczenie przypisują problemowi onanizmu księży niż wykorzystaniu seksualnemu małoletnich.
I wreszcie - że nie widzą oni, że mówienie o zemście w sytuacji, gdy chodzi o wyegzekwowanie sprawiedliwości, jest potężnym nadużyciem i ponowną wiktymizacją skrzywdzonych. Jeśli - a taką deklarację znajdziemy na początku nowenny - tekst ten miał „nauczyć się nazywać grzechy po imieniu”, to jego autorom się to nie udało. Zamiast tego pokazali jak można rozmywać odpowiedzialność i - by posłużyć się cytatem z Ewangelii - „przecedzać komara, a połykać wielbłąda” (Mt 23,24).