Cztery szczeniaki trafiły do schroniska dla bezdomnych zwierząt w Kaliszu. Dwa z nich niestety zmarły. Zwierzęta były wyziębione i odwodnione. Lekarze nie wykluczają, że ktoś znęcał się nad psami.
W sobotę ok. g. 22.00 trafiły do schroniska cztery psiaki, każdy miał ok. dwa miesiące. Przywiózł je mężczyzna, który twierdził, że znalazł psy porzucone w okolicy ul. Pokrzywnickiej w Kaliszu.
Zwierzakami zajął się weterynarz. Jeden z psów był w stanie agonalnym, za sprawą wyziębienia i odwodnienia. Drugi miał na głowie dużego krwiaka. Trzeci z psów utykał na lewą nogę. Na ciele żadnego z porzuconych szczeniaków nie było widać ran. Były urazy po uderzeniach lub tępych narzędziach - takie informacje przekazał RMF24 lekarz, który badał psiaki. Jak dodał stan fizyczny zwierząt może wskazywać na stosowanie wobec nich przemocy.
Mają przetrącone łapy, krwiaki, guzy, są potłuczone i obolałe. W trakcie badania okazało się też, że jakiś inny lekarz musiał się nimi wcześniej zajmować, ponieważ niektóre miały założone wenflony - przekazał Jacek Kołata, kierownik placówki.
Mimo pomocy lekarskiej dwa psiaki zmarły.
Mężczyzna, który przywiózł cztery psiaki, dzień wcześniej (w piątek 12 stycznia) zgłosił się do weterynarza z jednym z szczeniaków.
W niedzielę wieczorem do schroniska zadzwoniła kobieta, podająca się za właścicielkę psów. Chciała je natychmiast odzyskać. Z uwagi na bardzo zły stan zwierząt została poinformowana, że ma się w tej sprawie skontaktować z kierownictwem w poniedziałek. Od tamtej pory kontakt z nią został urwany. Kobieta nie dzwoni, ani nie odbiera telefonu.
Całość historii życia tych szczeniaków jest tak dziwna, że tym razem zdecydowaliśmy się poinformować opinię publiczną oraz zebrać dane osobowe mężczyzny, które je przywiózł oraz kobiety, która podawała się za ich opiekunkę - poinformował kierownik Kołata.
Schronisko dysponuje obecnie numerem telefonu kobiety i mężczyzny, zna częściowo numer tablicy rejestracyjnej samochodu i podejrzewa, gdzie mieszka mężczyzna, który ma pochodzić z Łodzi.
Kierownik kaliskiego schroniska poinformował, że na stronie społecznościowej instytucji zamieszczono apel w sprawie czterech szczeniaków.
"Chcemy, żeby ktoś, kto bił te pieski i kto jest odpowiedzialny za śmierć dwóch z nich został ukarany. Prosimy osoby, które widziały zwierzęta wcześniej lub wiedzą skąd pochodzą i do kogo należały o pilny kontakt z naszym biurem" - brzmi apel, umieszczony na Facebooku.
Kierownictwo schroniska przekazało, że jeśli tajemnica szczeniaków nie zostanie dzisiaj wyjaśniona, sprawa zostanie w środę zgłoszona policji.
Dwa psiaki, które przeżyły, zostaną teraz poddane rehabilitacji. Docelowo przeznaczone zostaną do adopcji.