"Gdyby burza wystąpiła nawet kilka kilometrów dalej, ale poza miastem, to skutki byłyby dużo mniejsze. To było nieszczęśliwe zdarzenie" – powiedział synoptyk IMGW Mateusz Barczyk, odnosząc się do poniedziałkowej nawałnicy w Gnieźnie. Jak dodał, "duża wilgotność w połączeniu ze słabym wiatrem spowodowały, że intensywne opady występowały długotrwale na jednym terenie".
W poniedziałek około południa przez Gniezno przeszła burza z intensywnymi opadami deszczu i gradu. Na zdjęciach publikowanych w mediach społecznościowych widać było białe od gradu ulice miasta. W wyniku intensywnych opadów w mieście zalane zostały m.in. ulice, budynki mieszkalne, placówki oświatowe i inne budynki użyteczności publicznej.
Można powiedzieć, że właściwie bez większych przerw, w Gnieźnie występowały opady przez dwie godziny - podkreślił synoptyk IMGW Mateusz Barczyk.
Najistotniejszą kwestią - jak stwierdził - było to, że na obszarach północnej Wielkopolski występował wyjątkowo słaby wiatr, który "nie miał takiej siły, żeby szybko zepchnąć burze". Duża wilgotność w połączeniu ze słabym wiatrem spowodowały, że intensywne opady występowały długotrwale na jednym terenie. Panujące warunki sprzyjały również formowaniu się drobnego gradu.
Według synoptyka, wystąpienie burzy nad Gnieznem było "nieszczęśliwym zdarzeniem". Gdyby burza wystąpiła kilka kilometrów dalej, ale poza miastem, to skutki byłyby dużo mniejsze.
Jak podkreślił, zagrożenie intensywnymi opadami deszczu burzowego obowiązywało w poniedziałek prawie w całej Polsce. Tzw. zbieżność wiatru, która sprzyja powstawaniu burz, obejmowała obszar od okolic Konina, aż po Szczecin, w tym wiele miejsc w Wielkopolsce.
Zdaniem synoptyka, w Gnieźnie mieliśmy do czynienia z klastrem wielokomórkowym, czyli "strukturą, w której występuje jedna burza, która przechodzi, ale wokół niej pojawiają się kolejne burze z różnych stron".
Synoptyk przekazał, że w różnych miejscach w Polsce od około 5 lat mamy do czynienia z podobnymi zjawiskami. Bardzo częstymi zjawiskami burzowymi są właśnie takie wolno przemieszczające się, bardzo intensywne burze, również z gradem, które charakteryzują się bardzo dużymi sumami opadu - ocenił Mateusz Barczyk. Na szczęście burze te mają słabą zdolność do przemieszczania się. Niestety, koncentracja skutków jest przez to zwiększona - dodał.
Jak mówił jeden z mieszkańców Gniezna w rozmowie z reporterem RMF FM Beniaminem Piłatem, "czegoś takiego jeszcze nie było". Rolety zewnętrzne były pospuszczane, tak huczało - zaznaczył.
Na mojej ulicy jest spad, spływający grad zaczął się tam blokować. Przejeżdżające samochody rozrzucały go na boki i na chodniku powstały półmetrowe zaspy. Mój samochód został uwięziony w takiej zaspie - mówił inny mieszkaniec.
Wojewoda wielkopolski Agata Sobczyk poinformowała na konferencji prasowej po posiedzeniu Wojewódzkiego Zespołu Zarządzania Kryzysowego, że "mieszkańcy Gniezna mogą liczyć na wsparcie w walce ze skutkami nawałnicy".
Od samego początku byliśmy na bieżąco, monitorujemy sytuację (...). Były uruchomione odpowiednie siły i środki PSP, która procedowała całą tę sytuację bardzo sprawnie mimo tych ekstremalnych warunków - powiedziała Sobczyk.
Podkreśliła, że "oczywiście pomoc dla mieszkanek i mieszkańców Gniezna będzie uruchamiana. Jest to teraz etap szacowania strat i szkód, ponieważ potrzebujemy to zebrać, żeby później móc odpowiednie środki rozdysponować".
W trakcie konferencji wskazano, że mieszkańcy będą mogli liczyć na pomoc m.in. w formie zasiłków celowych dla poszkodowanych w wyniku zdarzeń noszących znamiona klęsk żywiołowych. Wsparcie będzie udzielane w kilku formach - pomoc doraźna - kwota zasiłku dla rodziny albo osoby samotnie gospodarującej nie może przekroczyć 6 tys. zł, pomoc na remont albo odbudowę budynku mieszkalnego lub lokalu mieszkalnego - do 200 tys. zł na remont albo odbudowę budynku mieszkalnego lub lokalu mieszkalnego, oraz do 100 tys. zł na remont albo odbudowę budynku/budynków gospodarczych.
Poinformowano także, że wojewoda złoży również wniosek do MSWiA o uruchomienie pomocy celowej na usuwanie skutków klęsk żywiołowych.
Przed południem na konferencji prasowej w Gnieźnie prezydent miasta Michał Powałowski zaznaczył, że jest za wcześnie, by finansowo ocenić łączną sumę strat spowodowanych nawałnicą, ale na pewno będą one liczone w milionach złotych.
To są drobne zdarzenia, jeśli chodzi o drogi - nie ma wielkich zdarzeń drogowych czy jakichś wypłukań, osuwisk, ale jest bardzo dużo drobnych uszkodzeń dróg, które trzeba po prostu policzyć - powiedział.
Samorządowiec zwrócił uwagę na wysoki stan wody w miejskich parkach czy gnieźnieńskich cmentarzach. Obawiamy się, jakie to będzie miało dalekosiężny wpływ na środowisko - przyznał. Ponowił apel, by mieszkańcy ograniczyli wizyty na cmentarzach. Nie wiemy, jakie są skutki podmycia grobów. Może się jakiś grobowiec osunąć czy przewrócić - zaznaczył.
Podkreślił, że w poniedziałek w Gnieźnie w godzinę spadło od 60 do 80 litrów deszczu na mkw., czyli norma dla półtora miesiąca.
Musimy wiedzieć, że pewnie żadna infrastruktura nie wytrzyma tak dużego nawału wody. Na pewno nasz system (kanalizacyjny - przyp. red.) gnieźnieński nie jest rewelacyjny, ale przy tej ilości wody myślę, że i najlepszy system też by nie wytrzymał - ocenił prezydent.