W miniony weekend na szlaku Wielkich Jezior Mazurskich sporo pracy mieli zarówno policyjni wodniacy, jak i załogi wodnych karetek. Na jeziorze Bełdany zatrzymano sternika, który wydmuchał dwa promile. Inny nietrzeźwy mężczyzna pływał skuterem z pasażerką oraz promilem w organizmie. Jeżeli chodzi o interwencje medyczne, to wodna karetka musiała interweniować poza wodą.
Mimo chwilowego pogorszenia pogody na szlaku Wielkich Jezior Mazurskich w miniony weekend było tłoczno. To m.in. za sprawą imprez, które odbywały się w poszczególnych miastach. Przy większym natężeniu ruchu na szlaku Wielkich Jezior Mazurskich, więcej pracy mają służby, które pracują na wodzie.
Tylko w niedzielę załogi wodnych karetek interweniowały cztery razy. W jednym przypadku chodziło o interwencję nie na wodzie, a w jednym z domów w Kalinowie. To miejscowość położona nad jeziorem Tajty. Załoga z Giżycka popłynęła do starszego mężczyzny, który tracił przytomność. W trakcje wyprowadzania go z domu, mężczyzna stracił oddech, a ratownicy przystąpili do reanimacji. Mężczyźnie udało się pomóc i ostatecznie trafił on do szpitala.
Pozostałe interwencje wodnych karetek związane były głównie z żeglarskimi urazami - m.in. urazy głowy spowodowane uderzeniem przez bom, urazy kończyn, udary cieplne.
W miniony weekend sporo pracy mieli też policyjni wodniacy. W powiecie giżyckim, na jeziorze Tajty policjanci skontrolowali 37-latka, który jak się okazało nie miał uprawnień do sterowania skuterem wodnym. Po badaniu alkomatem okazało się, że mężczyzna miał prawie pół promila alkoholu w organizmie.
Prawie promil miał natomiast sternik na jeziorze Mikołajskim, który również pływał skuterem wodnym, też bez uprawnień. Dodatkowo miał ze sobą pasażerkę.
Policjanci z Rucianego-Nidy na jeziorze Bełdany zatrzymali z kolei dwóch pijanych sterników. 27-latek z województwa mazowieckiego miał dwa promile, a 38-latek z Podlasia promil. Wszystkimi teraz zajmie się sąd.