Pożar magazynu z niebezpiecznymi substancjami przy ul. Chełmońskiego w Kędzierzynie-Koźlu (woj. opolskie). Odpady chemiczne były tam składowane nielegalnie, a sprawą już wcześniej zajmowała się prokuratura.
Informację o pożarze strażacy otrzymali około godz. 11.
Jak powiedział przed godziną 20 kpt. Łukasz Nowak, rzecznik komendanta wojewódzkiego PSP w Opolu, sytuacja jest opanowana i "w tej chwili trwa już dogaszanie pożaru wewnątrz budynku".
Prawdopodobnie potrwa ono do piątku rano. Sytuacja jest na bieżąco oceniana i stopniowo z akcji będą wycofywane kolejne zastępy strażaków - zaznaczył.
Około godziny 15 kpt. Łukasz Nowak powiedział, że "doszło już do zawalenia się dachu hali i w tej chwili w dwóch miejscach na hali palą się zbiorniki".
Mówił, że gaszenie pożaru potrwać może kilka godzin, a później rozpocznie się długotrwała faza dogaszania.
Zaznaczył, że strażacy mają do dyspozycji dwa drony, z których monitorują sytuację wewnątrz hali. Pożar szaleje wewnątrz hali natomiast już skupiamy się na działaniu w kierunku ugaszenia tego pożaru a nie jak dotychczas na ugaszeniu pożaru i obronie obiektów sąsiadujących - wyjaśnił rzecznik.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Przekazał, że ogień nie przeniósł się na inne budynki. Kierunek wiatru sprzyjał zarówno nam, jak i mieszkańcom, ponieważ dym pożarowy był niesiony w miejsca niezamieszkałe - dodał. Podkreślił, że właśnie ze względu na kierunek wiatru nie było konieczności ewakuacji okolicznych kamienic.
Strażacy w strefie zagrożenia pracują w aparatach ochronnych, natomiast w pozostałej strefie - bezpiecznej - wszyscy poruszają się w odpowiednich, certyfikowanych maseczkach - powiedział kpt. Nowak.
Poinformował, że w akcji gaśniczej bierze udział 28 zastępów państwowej ochotniczej straży pożarnej i nie ma potrzeby ściągania kolejnych zastępów.
Prezydent Kędzierzyna-Koźla Sabina Nowosielska powiedziała przed godz. 15, że "z tego, co zostało teraz ustalone przez sztab kryzysowy, na razie nie ma żadnego zagrożenia dla miasta". Cały dym z zanieczyszczeniami idzie na lasy, nad Odrę - przekazała podczas krótkiego nagrania wideo opublikowanego na Facebooku urzędu miasta.
Jest przedstawiciel Wód Polskich, jest przedstawiciel WIOŚ-u, jeździ cały czas samochód, który bada w Januszkowicach, Zdzieszowicach jak i w Kędzierzynie stan powietrza. Na razie nie ma skażenia - wyjaśniła.
Najbliższe domy znajdują się ok. 300 metrów od miejsca pożaru.
Komendant straży pożarnej w Kędzierzynie-Koźlu Piotr Dudek przekazał po godzinie 12, że w magazynie o wymiarach 20 m x 40 m znajduje się około 400 sztuk 1000-litrowych pojemników z chemikaliami.
Nie udało się jeszcze ustalić ich zawartości. Z całą pewnością możemy powiedzieć, że tych materiałów jest pełna gama. Są to materiały niebezpieczne. Zwracam się z apelem do wszystkich mieszkańców miejscowości Kłodnica, Koźle Rogi, Kędzierzyn-Koźle, Januszkowice i dalszych miejscowości, żeby pozamykali okna i niepotrzebnie nie wychodzili na zewnątrz - apelował po godzinie 12 komendant Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Kędzierzynie-Koźlu st. bryg. Piotr Dudek.
Jak przypomniał PAP, składowisko chemikaliów w Kędzierzynie-Koźlu, gdzie wybuchł pożar, jest przedmiotem toczącego się w Prokuraturze Regionalnej w Katowicach śledztwa. Dotyczy ono grupy przestępczej, która nielegalne składowała niebezpieczne odpady m.in. na terenie Częstochowy, Mysłowic, Rogowca i w innych miejscowości w całym kraju.
Członkowie gangu wynajmowali hale magazynowe oraz nieruchomości, nie płacili za nie czynszu, i składowali na ich terenie odpady wbrew przepisom środowiskowym. Następnie porzucali szkodliwe śmieci w warunkach mogących stanowić zagrożenie dla życia lub zdrowia człowieka lub środowiska. Grupa najpierw przejmowała niebezpieczne odpady od firm, które je wytwarzały lub ze składowisk dysponujących stosownymi zezwoleniami, a później przerzucała śmieci w inne miejsca. Gang zapewniał też całą logistykę, którą organizowały przede wszystkim firmy należące do pozostałych podejrzanych.
To konkretne składowisko, przy ul. Chełmońskiego w Kędzierzynie-Koźlu, zostało zorganizowane w okresie od czerwca do listopada 2020 roku. W tym wątku zarzuty przedstawiono łącznie 11 osobom - powiedziała PAP Katarzyna Żołna z Prokuratury Regionalnej w Katowicach.
Jednym z podejrzanych i prawdopodobnie szefem grupy jest Jacek B., który od 2020 r. był ścigany listem gończym. We wrześniu sam zgłosił się do katowickiej prokuratury. Został zatrzymany, a następnie aresztowany po przedstawianiu ponad 30 zarzutów dotyczących kierowania zorganizowaną grupą przestępczą, składowania odpadów niebezpiecznych i sprowadzenia w związku z tym bezpośredniego zagrożenia dla zdrowia i życia wielu osób oraz dla środowiska, a także oszustwa i przywłaszczenia mienia. Podczas przesłuchania w prokuraturze B. nie przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów i skorzystał z prawa do złożenia wyjaśnień.
W całej sprawie zarzuty przedstawiono około 70 podejrzanym. Śledztwo obejmuje ponad 30 miejsc porzucenia odpadów głównie na terenie województw śląskiego, łódzkiego i mazowieckiego. Blisko 20 tych lokalizacji jest bezpośrednio związanych z działalnością grupy kierowanej przez B. - głównie na Śląsku, a także w okolicach Opola i Łodzi.