Zażalenia obrońców są bezzasadne - uznał w poniedziałek Sąd Okręgowy w Białymstoku i utrzymał areszt wobec dwóch mężczyzn podejrzanych w sprawie dotyczącej nieuprawnionego nadawania sygnałów radio-stop i zatrzymania w ten sposób pociągów m.in. koło Łap (Podlaskie).
Na początku września sąd rejonowy aresztował obu podejrzanych - na wniosek prokuratury - na trzy miesiące. Uznał, że zebrane dotąd dowody wskazują na duże prawdopodobieństwo popełnienia przez nich zarzucanych im czynów i że jedynie "środek zapobiegawczy o charakterze izolacyjnym" będzie właściwy do zabezpieczenia prawidłowego toku postępowania.
Postanowienie to zaskarżyli obaj obrońcy. Sąd Okręgowy w Białymstoku wydał w poniedziałek postanowienia, w których zaskarżone postanowienia (o tymczasowym aresztowaniu) utrzymał w mocy - poinformowało biuro prasowe tego sądu.
Sprawa dotyczy zatrzymania pociągów 27 sierpnia w województwie podlaskim. Po nieuprawnionym nadaniu sygnału radio-stop rano stanęły pociągi w pobliżu stacji Łapy, a około południa - dwukrotnie - wstrzymano ruch kolejowy na trasie Sokółka-Szepietowo. Spółka PKP PLK zapewniała wtedy, że opóźnienia nie były duże, a sprawą zajmują się już służby, m.in. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Straż Ochrony Kolei, policja oraz przewoźnicy.
Kilka godzin później policja zatrzymała - w związku z tymi incydentami - dwóch mężczyzn w wieku 24 i 29 lat; zatrzymanie miało miejsce w domu na jednym z białostockich osiedli. Zabezpieczono tam również sprzęt krótkofalarski. Mężczyźni mieli - w różnych odstępach czasu - nadawać sygnał uruchamiający w pociągach hamulec bezpieczeństwa.
We wszczętym śledztwie podlaski wydział zamiejscowy Prokuratury Krajowej postawił obu zatrzymanym po dwa zarzuty.
Są oni podejrzani o stworzenie sytuacji, która miała wywołać przekonanie o istnieniu zagrożenia życia lub zdrowia wielu osób lub mieniu w znacznych rozmiarach (poprzez nieuprawnione nadanie sygnału radio-stop, co spowodowało automatyczne zatrzymanie się pociągów), co wywołało działania instytucji publicznych lub organu ochrony bezpieczeństwa, porządku publicznego lub zdrowia mające na celu uchylenie tego zagrożenia. Drugi zarzut, to sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym.
Przy takich zarzutach grozi od sześciu miesięcy do ośmiu lat więzienia.
Jak ustalił RMF FM, 29-latek to funkcjonariusz Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku, zatrudniony w wydziale technik operacyjnych. To wydział, do którego zadań należy m.in. niejawna obserwacja osób, miejsc i środków transportu i prowadzenie tzw. kontroli operacyjnej.
W związku z postawieniem mężczyźnie zarzutów karnych, komendant wojewódzki policji w Białymstoku wszczął postępowanie dyscyplinarne i wydał decyzję z rygorem natychmiastowej wykonalności o zawieszeniu tego funkcjonariusza. Wszczęto też procedurę zwolnienia i kilka dni później został on zwolniony ze względu na "ważny interes służby".
To podstawa prawna z art. 41 ustawy o policji; według tych przepisów policjanta można zwolnić m.in. właśnie, "gdy wymaga tego ważny interes służby". Zarówno policja, jak i prokuratura nie podają szczegółów sprawy; nie wiadomo czy podejrzani przyznali się do winy i czy składali wyjaśnienia.