Polska zwróciła się do Stanów Zjednoczonych o pomoc w wyjaśnianiu wątpliwości dotyczących odnalezienia w okolicach Bydgoszczy szczątków wyprodukowanej w Rosji rakiety. Jak dowiedział się reporter RMF FM Krzysztof Zasada, polskie służby już współpracują w tej sprawie ze służbami amerykańskimi.
Według naszych informacji, strona polska liczy na materiały, które pozwolą stwierdzić, skąd przyleciała rakieta znaleziona w podbydgoskim lesie. Chodzi o wyjaśnienie również, jaką trasę przebyła i kiedy dokładnie to nastąpiło. Nie jest wykluczone, że amerykańska infrastruktura zarejestrowała ten obiekt.
Jak sugeruje resort obrony, wyprodukowana w Rosji rakieta mogła zostać wystrzelona już w grudniu zeszłego roku, gdy Rosja prowadziła zmasowany atak rakietowy na Ukrainę. Według naszych informacji rozpatrywane są też wersje, że to o wiele świeższy incydent.
W zeszłym tygodniu przypadkowa osoba natknęła się w lesie w Zamościu koło Bydgoszczy na szczątki wbitej w ziemię kilkumetrowej rakiety. Nie było śladów eksplozji, rakieta nie miała też głowicy.
"Wydział Wojskowy Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, pod nadzorem Prokuratury Krajowej, wszczął postępowanie w sprawie szczątków powietrznego obiektu wojskowego znalezionego w lesie kilkanaście kilometrów od Bydgoszczy. Miejsce zdarzenia oprócz prokuratorów badają wojskowi eksperci, policja, żandarmeria i przedstawiciele SKW" - poinformował minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro.