W godzinach porannych niezidentyfikowany obiekt wleciał od strony Ukrainy na terytorium Polski. "Jest to część lub cała rakieta ukraińska, która zwalczała zmasowany nalot rosyjskich środków napadu powietrznego lub rosyjska rakieta, która gdzieś z różnych przyczyn (...) wylądowała w Polsce" - mówił na antenie internetowego Radia RMF24 gen. Tomasz Drewniak, pilot i były Inspektor Sił Powietrznych.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Jest to część lub cała rakieta ukraińska, która zwalczała zmasowany nalot rosyjskich środków napadu powietrznego lub rosyjska rakieta, która różnych przyczyn - czy to błędów nawigacyjnych, czy uszkodzenia technicznego - mówił gen. Tomasz Drewniak. Wojskowy nie wykluczył, że mogła to być próba Rosjan - pod przykryciem ataku na Ukrainę - sprawdzenia naszych systemów.
Jak dowiedział się dziennikarz RMF FM Krzysztof Zasada, wlot obiektu był zaobserwowany przez systemy naszych służb.
Zdaniem gen. Tomasza Drewniaka, wojskowe procedury zadziałały wzorowo. Obiekt został wykryty, procedura wojskowa została uruchomiona, (następnie) przeszła ona w procedurę cywilną, czyli (zaangażowali się w nią) minister obrony narodowej, premier i prezydent. Wydaje mi się, że lekcja została odrobiona i system dowodzenia wydaje się panować nad sytuacją - mówił gość Piotra Salaka.
Zapytany o możliwość zestrzelenia takiego obiektu przez Wojsko Polskie, były Inspektor Sił Powietrznych wyjaśnił, że nie byłoby to możliwe, ponieważ obiekt zbyt krótko przebywał w naszej przestrzeni powietrznej.
To nie jest takie proste, że strzelamy do wszystkiego, co się rusza - tak po prostu nie wolno. Są określone procedury i one wymagają określonego czasu. Jeżeli ten obiekt jest w naszej przestrzeni kilkanaście sekund, to tak jak powiedziałem, nigdzie na świecie nie ma takiego systemu, który reaguje w kilkanaście sekund - tłumaczył wojskowy. Zwrócił też uwagę, że procedura otwarcia ognia w czasie pokoju wymaga zgody najwyższych władz kraju.
W poszukiwania obiektu, który wleciał w polską przestrzeń powietrzną, zaangażowani są obecnie żołnierze i policjanci. Zdaniem gościa internetowego Radia RMF24, w akcję włączą się wszystkie dostępne siły.
Podejrzewam, że zostaną wykorzystane śmigłowce czy systemy bezpilotowe z kamerami. (...) Pamiętajmy, że my nie jesteśmy w czasie wojny. To nie jest tak, że wszyscy polscy żołnierze siedzą w okopach i czekają na przelot rakiety z kierunku ukraińskiego. Ja bym tutaj był spokojny, te siły będą narastać - uspokoił były Inspektor Sił Powietrznych.
Zdaniem eksperta, incydent z pojawieniem się niezidentyfikowanego obiektu w polskiej przestrzeni powietrznej można powiązać ze zmasowanym atakiem Rosjan na ukraińskie miasta. Pierwszy raz jest (taki) zmasowany, duży atak na okolice Lwowa i na poligon Jaworów, który jest bardzo blisko polskiej granicy. Jeżeli coś się dzieje tak blisko polskiej granicy, to mogą się zdarzyć różne sytuacje - wyjaśnił.
Według gościa RMF24, w związku ze zmasowanymi uderzeniami Rosji nie można wykluczyć kolejnych takich incydentów w przyszłości.
Opracowanie: Rudolf Zych.