W poniedziałek w Lubelskiem ma się rozpocząć wiosenna akcja szczepienia lisów przeciwko wściekliźnie. Do akcji zaangażowanych ma być kilkanaście samolotów.
Płynna szczepionka jest ukryta w przynęcie o intensywnym zapachu. Taki zestaw ma postać trzycentymetrowej kostki. Na województwo ma być zrzuconych ponad 727 tys. dawek szczepionki.
Akcja potrwa pięć dni. Jeśli dopisze m.in. pogoda, być może uda się ją zakończyć wcześniej - mówi dr n. wet. Monika Michałowska z Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynarii w Lublinie.
Dodatkowo 2600 dawek ma być rozłożonych ręcznie przez inspektorów weterynarii. Mają je zanieść w miejsca, nad którymi nie można zrzucać szczepionek z samolotów. Chodzi o obszary zabudowane i okolice zbiorników wodnych.
Szczepionki nie należy dotykać, a w razie dotknięcia, należy umyć wodą z mydłem wszystkie części ciała, które miały z nią kontakt. Jeżeli szczepionka dostanie się do ust, nosa lub oczu należy niezwłocznie skontaktować się z lekarzem. Tak samo trzeba postąpić, jeśli dojdzie do kontaktu szczepionki ze skaleczoną skórą.
Przez dwa tygodnie po wyłożeniu kostek nie powinno się też spuszczać z uwięzi psów, by nie mogły dotrzeć do miejsc, w których znajduje się szczepionka. Nie należy też dopuszczać do tego, by miały z nią kontakt koty.
Dlaczego szczepi się akurat lisy? Od lat są one głównymi nosicielami wścieklizny w Polsce. Są rezerwuarem, który utrzymuje tę chorobę w środowisku - wyjaśnia dr Monika Michałowska.
W tym roku na terenie woj. lubelskiego stwierdzono już pierwszy przypadek wścieklizny u lisa. Chorobę wykryto pod koniec lutego u zwierzęcia padłego w miejscowości Gozdów w powiecie hrubieszowskim.