W Lubelskiem powstaje specjalna grupa strażaków, którzy będą walczyć z pożarami lasów i innych trudno dostępnych miejsc. Będą wysyłani na tereny niedostępne dla wozów gaśniczych oraz do akcji, w których niemożliwe jest użycie samolotów.
Strażacy ze specjalnej grupy mają się poruszać pieszo z plecakami wyposażonymi we wszystko, co może im pomóc w gaszeniu płonących lasów i nieużytków.
To głównie łopaty, którymi można okopać fragment pożaru, to siekiery, którymi można robić przecinki, ale również pompy lekkie elektryczne. Coś, co strażak może przenieść i dotrzeć w miejsce, w które samochód nie byłby w stanie dotrzeć - mówi st. bryg. Michał Badach z Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Lublinie. W ramach tego sprzętu są lekkie, jednoosobowe namioty i śpiwory, które umożliwią również, jeżeli będzie to konieczne, przetrwanie gdzieś nocy.
Śpiwory i namioty mają być wykorzystywane przede wszystkim podczas akcji zagranicznych, bo lubelska grupa strażaków ma być docelowo włączona do europejskiego systemu ratowniczego. Wtedy będzie dysponowana poza teren naszego kraju - mówi bryg. Jarosław Hamaluk z Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Lublinie.
Gdziekolwiek strażacy ze specjalnej grupy zostaną wysłani, mają być tam samowystarczalni. W kontenerach są nawet prysznice. Mają namioty logistyczne, sanitarne, całe zaplecze pozwalające im działać samowystarczalnie - dodaje Hamaluk. Tłumaczy, że chodzi także o to, by nie obarczać kraju, który prosił o pomoc w pokonaniu żywiołu, kwestiami zakwaterowania ratowników. Tym bardziej, że taka akcja może trwać nawet dwa tygodnie.
Strażacki ekwipunek stoi już w ośrodku szkoleniowym przy ul. Grygowej. Wszystko jest posegregowane i opisane. Właśnie takie kontenery mają być dostarczane do miejsc, które będą bazą ratowników walczących z trudnym pożarem.
To jest zapakowane w specjalne skrzynie transportowe, które transportem lotniczym są przerzucane w odpowiednie miejsce, w jakąś inną część Polski lub kraju, który poprosi nas o taką pomoc - wyjaśnia bryg. Hamaluk. Tam już koledzy muszą to niestety na własnych barkach donieść do miejsca, gdzie jest pożar, i tego użyć.
W kontenerach są również węże, którymi będzie dostarczana woda z wozów strażackich, o ile będzie taka możliwość. Jeśli nie będzie to możliwe, wtedy woda będzie pobierana ze zbiornika wodnego lub strumienia. A jeśli takowego nie będzie, strażakom pozostanie używanie tłumic.
Ratownicy mają sięgać także po łopaty. Straż tłumaczy, że nieraz konieczne jest zebranie ściółki z określonego fragmentu lasu, by ogień nie mógł się po niej rozprzestrzenić na inne obszary. Czasem trzeba wręcz wypalić w kontrolowany sposób pewien fragment lasu, by zwalczany pożar zatrzymał się na takim pogorzelisku.
Lubelska grupa specjalna ma liczyć 40 strażaków, którzy przechodzą teraz szkolenie w Wielkopolsce. Uczą się nie tylko korzystania ze sprzętu, który nieco różni się od używanego przez nich na co dzień, ale również zasad prowadzenia tego typu akcji oraz metod radzenia sobie w sytuacjach, gdy zaczyna się robić groźnie. A tak może się zdarzyć.
Ten ogień bardzo szybko się przemieszcza, możemy w pewnym momencie zostać odcięci, dlatego jest to niebezpieczne działanie - mówi Hamaluk.
Strażacy włączeni do specjalnej grupy nie będą skupieni w Lublinie, mają być rozlokowani w różnych jednostkach. Jednorazowo, gdy będzie taka potrzeba, do akcji ma wyruszać 16 spośród nich. Podobna grupa jest tworzona w Wielkopolsce.