Czy szpiczak plazmocytowy będzie wreszcie uleczalny? Jest na to szansa dzięki nowoczesnym, badanym jeszcze lekom z przeciwciałami monoklonalnymi. Badania prowadzone są m.in. w Klinice Hematoonkologii i Transplantacji Szpiku Szpitala Klinicznego nr 1 w Lublinie. Terapię w fazie badań klinicznych - zamiast klasycznej chemioterapii i przeszczepu szpiku - zastosowano u pana Tomasza.
W Polsce na choroby nowotworowe krwi cierpi 150 tysięcy osób, z czego około 7 tys. rocznie stanowią nowe przypadki. Wśród nich szpiczak plazmocytowy - jest trzecim nowotworem układu krwiotwórczego, który my rozpoznajemy - mówi kierownik Kliniki Hematoonkologii i Transplantacji Szpiku SPSK1 prof. Marek Hus.
Standardowe leczenie to chemioterapia niszcząca odporność, a później przeszczep szpiku. Nie gwarantuje skuteczności, ponieważ szpiczak uznawany jest jako choroba nieuleczalna. Taką terapię standardowo miałby zastosowaną pan Tomasz. Udało się go jednak zakwalifikować do badania klinicznego.
Dzięki technikom rozwiniętym przez biologów molekularnych, genetyków, biotechnologów, mamy do dyspozycji leki, które są lekami celowanymi, które potrafią odnaleźć źródło nowotworzenia w komórce, która w pewnym sensie szaleje i która pozostawia po sobie to spustoszenie w formie zajęcia układu krwiotwórczego, a później odległych narządów i tkanek -niszcząc te narządy i tkanki, zabierając jakość życia, a w końcu i życie naszym chorym. Pan Tomasz otrzymał absolutnie nowy sposób walki ze szpiczakiem. Nowe biotechnologicznie leki zauważają do tej pory niezauważalne elementy na komórce nowotworowej. Są do tych elementów nakierowywane i poprzez fakt łączenia się z tymi białkami na strukturze komórki powodują, że ta komórka w sposób naturalny jest eliminowana. Czyli, jak mówimy, podlega procesom apoptycznym - dodaje prof. Hus.
Zamiast chemioterapii i przeszczepu szpiku, półrocznego wyłączenia z normalnego życia leczenie odbywało się co miesiąc. Kroplówka, na którą przyjeżdżałem dwa razy w tygodniu. W tym czasie normalnie pracowałem - mówi pan Tomasz.
Terapia zadziałała bardzo szybko. Już po drugiej sesji aktywne zmiany osteolityczne, które powodują niezmierny bólu pacjentów, bardzo szybko przestały być aktywne i zaczęły te kości w pewnym stopniu się regenerować - mówi Michał Mielnik, lekarz z Kliniki Hematoonkologii i Transplantacji Szpiku Szpitala Klinicznego nr 1 w Lublinie. Jak dodaje, u pana Tomka tych zmian było kilkadziesiąt, a każda z nich potencjalnie była źródłem przyszłego złamania i bólu. Ból to jest główny problem naszych chorych - dodaje.
W przypadku pana Tomka zmiany przestały być aktywne. Potwierdzają to wszystkie możliwe do przeprowadzenia badania. W tym bardzo dokładne badania molekularne.
W tej chwili u pana Tomasza nie jesteśmy w stanie znaleźć szpiczaka plazmocytowego. Nie możemy powiedzieć, że pan jest wyleczony, bo dalej choroba jest uznawana za nieuleczalną, ale możemy powiedzieć, że liczymy na to, że choroba nigdy u niego już nie wróci - dodaje lekarz.