Kilka tysięcy euro straciła 75-latka, z którą kontaktował się rzekomy inżynier z platformy wiertniczej. Kobieta miała otrzymać od niego przesyłkę z dużą gotówką, za którą musiała uiścić opłaty manipulacyjne. Później opłaciła też ubezpieczenie i koszty zastępstwa inżyniera na urlopie. Zamiast wspólnych wakacji, została z niczym.
"Arnold" - bo tak się przedstawił - miał pracować na platformie wiertniczej i postanowił przekazać swoje oszczędności nowopoznanej przyjaciółce. Wykorzystując popularne komunikatory zwierzał się 75-latce i roztaczał przed nią uroki egzotycznych wakacji. Arnold pisał do kobiety o wysłanej je paczce w której miało być 500 tysięcy euro. Nie trudno domyślić się, że kobieta musiała uiścić "opłatę operacyjną". Zmanipulowana kobieta początkowo wpłaciła na konto Arnolda 300 euro, a po dwóch dniach już 1200 euro - relacjonuje asp. szt. Marcin Józwik z KPP w Łukowie.
Paczka z gotówką do 75-latki jednak nie dotarła. Mimo to, kobieta wpłaciła ponad półtora tysiąca i jeszcze dwa tysiące euro na zastępstwo za inżyniera na platformie wiertniczej. Tylko wtedy wspomniany Arnold mógł "wziąć urlop" i spędzić z nią egzotyczne wakacje.
O internetowej przyjaźni 75-latki z włoskim inżynierem dowiedziała się jej córka, która natychmiast zerwała znajomość i o oszustwie poinformowała łukowskich mundurowych.