O 30 milionów złotych zasobniejsza byłaby kasa Zarządu Transportu Miejskiego w Lublinie, gdyby wszyscy dłużnicy zapłacili należne mandaty za jazdę na gapę. Złapani na jeździe bez biletu notorycznie unikają płacenia, a niektórzy z nich winni są wręcz zawrotne sumy.
Bezapelacyjnymi rekordzistami są dwaj mężczyźni. Jeden w wieku 52 a drugi w wieku 29 lat.
Młodszy ma 286 mandatów a jego zadłużenie wynosi obecnie blisko 80 tysięcy złotych. 52-latek ma 305 mandatów i jest winny 82 tysięcy złotych.
Sprawy cały czas trafiają do windykacji. W przypadku niezapłacenia mandatu koszty radykalnie rosną. Z 230 złotych podstawowego mandatu za brak biletu urasta do 700 złotych. Im dłużej nie płacimy mandatu, tym bardziej rośnie zadłużenie.
Ściągalność mandatów od dłużników w Lublinie wynosi jedynie 30 procent. Za 30 milionów złotych, które są winni gapowicze Zarządowi Transportu Miejskiego można by kupić nawet kilkanaście autobusów elektrycznych.
Mandat opłacony bezpośrednio u kontrolera uzyska bonifikatę w postaci 40 proc. upustu od ceny standardowej, czyli od 230 zł. Wówczas karany zapłaci 138 zł. Jeżeli uiści tę opłatę w ciągu 7 dni, również otrzyma bonifikatę, ale już 30 proc. co daje kwotę 161 zł. Termin na zapłatę pełnej kwoty to 14 dni. W przypadku gdy pasażer nie zapłaci w wyznaczonym terminie, pierwszym etapem dalszego postępowania jest wezwanie przedsądowe. Dalej pozew sądowy i wydanie nakazu zapłaty. Na nakaz nakładana jest klauzula wykonalności i wówczas sprawa może zostać skierowana do komornika.