Wójt gminy Dorohusk nie zgodził się na zorganizowanie przez transportowców nowego protestu na drodze dojazdowej do granicy z Ukrainą. Blokada miałaby się zacząć w poniedziałek. Kierowcy zapowiadają, że odwołają się do sądu.
Protestujący przewoźnicy nie zgadzają się z poniedziałkową decyzją wójta Wojciecha Sawy o cofnięciu zezwolenia na zgromadzenie.
Jak informowaliśmy, złożyli oni wniosek o pozwolenie na kolejny protest. Miałby on się rozpocząć w najbliższy poniedziałek.
Nowy protest miałby wyglądać dokładnie jak ten dotychczasowy.
Tymczasem, jak informuje reporter RMF FM Krzysztof Kot, wójt Dorohuska nie zgodził się na to.
Kierowcy zapowiadają, że odwołają się sądu, a jutro złożą kolejne wnioski o protesty w kilku miejscach.
Wojciech Sawa, cofając zezwolenie na protest przewoźników na drodze dojazdowej do przejścia granicznego z Ukrainą, powoływał się na ustawową przesłankę - zagrożenie mienia znacznych rozmiarów. Chodzi m.in. straty finansowe przedsiębiorców.
Protest uderzył nie tylko w kierowców. Tracą przedsiębiorcy, ludzie pracujący, inne grupy społeczne, które nie mają pracy - to przeważyło - stwierdził wójt.
Po ustnym przekazaniu decyzji protestujący opuścili drogę i odblokowali ruch. Mają siedem dni na odwołanie się od decyzji wójta.
6 listopada na przejściach z Ukrainą w Dorohusku i Hrebennem (woj. lubelskie) oraz w Korczowej (woj. podkarpackie) rozpoczął się protest polskich przewoźników, którzy przepuszczają kilka aut na godzinę.
Protestujący domagają się m.in. wprowadzenia zezwoleń komercyjnych dla firm ukraińskich na przewóz rzeczy, z wyłączeniem pomocy humanitarnej i zaopatrzenia dla wojska ukraińskiego; zawieszenia licencji dla firm, które powstały po wybuchu wojny na Ukrainie i przeprowadzenia ich kontroli. Jest też postulat dotyczący likwidacji tzw. elektronicznej kolejki po stronie ukraińskiej.
Natomiast w Medyce od 23 listopada protestują rolnicy z organizacji "Oszukana wieś". Domagają się m.in. dopłat do kukurydzy. Zapowiadają, że będą protestować do skutku.