Wynikiem 0:2 (0:0) zakończył się niedzielny mecz ŁKS-u Łódź z Widzewem Łódź w piłkarskiej ekstraklasie. Bramki zdobyli Jordi Sanchez (w 54. minucie) i Fabio Nunes (90+2).
Derby Łodzi - czyli mecz ŁKS-u z Widzewem - rozpoczęły się w niedzielę o godz. 17:30 na Stadionie Miejskim im. Władysława Króla przy al. Unii 2 w Łodzi.
Bramki zdobyli Jordi Sanchez (w 54. minucie głową) i Fabio Nunes (90+2).
Żółte kartki dostali Adrien Louveau z ŁKS Łódź, a także trzech zawodników Widzewa Łodzi - Fran Alvarez, Andrejs Ciganiks oraz Kamil Cybulski.
Mecz sędziował Szymon Marciniak, spotkanie oglądało niespełna 15 tys. widzów.
W bezpośredniej konfrontacji łódzkich zespołów dla obu liczył się nie tylko prymat w mieście, ale przede wszystkim ligowe punkty. Obie zajmujące dolne rejony tabeli drużyny bardzo ich potrzebowały. Przed niedzielnym meczem w dużo gorszej sytuacji byli gospodarze, którzy od dawna zamykają stawkę ekstraklasowiczów i z każdym kolejnym potknięciem zespół trenera Piotra Stokowca przybliża się do 1. ligi. Sytuacja Widzewa też nie była najlepsza, bo choć miał od gospodarzy 12 punktów więcej, to po czterech kolejnych porażkach znaleźli się blisko strefy spadkowej.
Z wysokiej stawki meczu mogła wynikać bardzo nerwowa i chaotyczna pierwsza połowa w wykonaniu obu ekip. Przez 45 minut żadnej z drużyn nie udało się stworzyć bramkowej okazji, przez co zarówno debiutujący w Widzewie 36-letni bramkarz Rafał Gikiewicz, jak i wracający między słupki ŁKS 17 lat młodszy Aleksander Bobek w zasadzie ani razu nie musieli interweniować. W obu zespołach trudno było wskazać też jasne punkty, do tego tempo meczu było wolne.
Więcej zaczęło dziać się w drugiej połowie, w której od początku lepsze wrażenie sprawiali piłkarze Daniela Myśliwca. Najpierw w 50. minucie po strzale zza pola karnego Hiszpan Fran Alvarez trafił w słupek. Cztery minuty później pomocnik gości zacentrował piłkę w pole karne ŁKS, gdzie walkę o górną piłkę wygrał jego rodak Hiszpan Jordi Sanchez i precyzyjnym uderzeniem głową dał Widzewowi prowadzenie.
Bliżej podwyższenia prowadzenia był Widzew, który próbował zaskoczyć Bobka strzałami z dalszej odległości. Bramkarz ŁKS obronił uderzenie Hiszpana Juana Ibizy w 65. minucie, a kolejna próba Alvareza przeleciała nad poprzeczką.
Właściwie jedyną odpowiedzią piłkarzy Stokowca było uderzenie głową po rzucie rożnym Holendra Kaya Tejana, z którym bez większych problemów poradził sobie Gikiewicz.
W ostatnim kwadransie znów bardziej dojrzałym zespołem był Widzew. Prowadzenie ekipy z al. Piłsudskiego próbowali podwyższyć Bartłomiej Pawłowski i Antoni Klimek, ale dobrze interweniował Bobek. W końcu, w drugiej minucie doliczonego czasu gry, bramkarza gospodarzy pokonał Portugalczyk Fabio Nunes, który ustalił wynik 70. derbów Łodzi.
Jak powiedział PAP Daniel Myśliwiec, trener Widzewa, "pierwsza połowa była typowo derbowa, na takie nudne 0:0, które nie mogło zachwyciło żadnego kibica".
W drugiej połowie byliśmy już sobą, graliśmy na swoich zasadach i zasłużenie wygraliśmy. W przerwie postawiliśmy na spokój i to było najlepsze co można było zrobić. W pierwszej połowie często mieliśmy na boisku wolnego człowieka, ale go nie wykorzystywaliśmy. Chcieliśmy zachować spokój i wciągnąć ŁKS do gry, głównie ze względu na ustawienie bocznych obrońców. Obniżyliśmy ich pozycję i stworzyliśmy sobie więcej miejsca do gry przez środek. Linia obrony ŁKS dobrze reagowała, więc musieliśmy utrzymać piłkę i nie pozbywać się jej zbyt szybko - mówił Myśliwiec.
Przyjechaliśmy tutaj, żeby grać w piłkę i wygrać - dodał.
Z kolei Piotr Stokowiec, trener ŁKS, stwierdził, że "to smutny i przykry dla nas wieczór".
Zdajemy sobie sprawę, że zepsuliśmy naszym kibicom to piłkarskie święto. O ile w pierwszej połowie dotrzymywaliśmy kroku rywalowi, o tyle w drugiej połowie po stracie gola nie potrafiliśmy odpowiedzieć sportową złością. To jest dołujące, że przy wsparciu kibiców nie potrafiliśmy odpowiedzieć agresywnością, złością, determinacją, która przełożyłaby się na akcje. Nie mogliśmy wykrzesać z siebie energii do gry ofensywnej, do agresywności w ataku. Druga połowa była słaba w naszym wykonaniu i mimo zmian, wprowadzenia napastnika nasz obraz gry się nie zmienił. Też czuję się za to odpowiedzialny. Wyniki, które notujemy nie sprzyjają nabieraniu pewności siebie - powiedział.
Zaznaczał, że jego drużyna potrzebuje "jakiegoś konkretu". Brakuje nam pewności siebie, umiejętności podjęcia decyzji i zdecydowania. Teraz musimy patrzeć na najbliższy mecz. Potrzebujemy zwycięstwa. Mówienie o dalekiej przyszłości po takim meczu byłoby niezrozumiałe - dodał.
Oto pełne składy obu drużyn:
- ŁKS Łódź: Aleksander Bobek - Bartosz Szeliga, Rahil Mammadov, Marcin Flis, Riza Durmisi - Pirulo (60. Jędrzej Zając), Adrien Louveau (60. Thiago Ceijas), Michał Mokrzycki (76. Engjell Hoti), Dani Ramirez (76. Stipe Juric), Husein Balic (88. Kamil Dankowski) - Kay Tejan;
- Widzew Łódź: Rafał Gikiewicz - Paweł Zieliński, Mateusz Żyro, Juan Ibiza, Andrejs Ciganiks - Fabio Nunes (90+8. Kamil Cybulski), Marek Hanousek (39. Dominik Kun), Fran Alvarez, Bartłomiej Pawłowski (90+8. Noah Diliberto), Dawid Tkacz (86. Antoni Klimek) - Jordi Sanchez (86. Imad Rondic).
ŁKS i Widzew rywalizują z sobą od 1948 roku, ale wówczas rozegrano tylko jeden dwumecz. Tak naprawdę historia derbów Łodzi zaczęła się w 1975 r. i wiele rozegranych od tamtej pory spotkań obu łódzkich klubów zapisało się w dziejach polskiego futbolu.
Widzew odniósł w niedzielę 30. zwycięstwo. ŁKS wygrał 13 razy. 27 derbowych konfrontacji zakończyło się remisem.