Do trzech lat więzienia grozi mieszkance Łodzi, która w fatalnych warunkach trzymała w niewielkim mieszkaniu niemal 94 psy. Kobieta miała oficjalnie zarejestrowaną hodowlę. "Psy były pokryte odchodami, kleiły się od moczu, większość miała zmiany na skórze oraz w obrębie uszu, oznaki stanu zapalnego, przerośnięte pazury" – relacjonował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania.
W składającym się z pokoju i kuchni mieszkaniu, a częściowo także w znajdującym się nad nim pustostanie, odnaleziono łącznie 94 psy w typie buldoga francuskiego. Z mieszkania wydobywał się fetor amoniaku. Na podłodze stwierdzono obecność psich odchodów. Na ścianach i suficie widoczne były duże ilości owadów - relacjonował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania. Na miejscu pojawili się funkcjonariusze policji, Animal Patrol oraz przedstawiciele Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. W ocenie inspektorów weterynarii duża część zwierząt znajdowała się w złym stanie zdrowotnym i istniało zagrożenie ich życia - podkreślił prokurator.
Kopania przekazał, że w mieszkaniu znaleziono 24 klatki dla zwierząt. Część psów kobieta wyniosła do pustostanu nad jej mieszkaniem. Zwierzęta, które tam trafiły, nie miały dostępu do wody i jedzenia.
Prokurator podkreślił, że zlikwidowana hodowla oferowała do sprzedaży szczenięta.
Prokuratura Rejonowa Łódź - Górna nadzoruje postępowanie dotyczące znęcania się nad zwierzętami. To przestępstwo zagrożone jest karą do trzech lat więzienia.
Łódzkie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami dostało informację mailową, że psy trzymane są w niewłaściwych warunkach.
We współpracy z Powiatowym Inspektoratem Weterynarii postanowiliśmy sprawdzić zasadność zgłoszenia. Panie doktor, które skontrolowały sytuację uznały, że zwierzętom może zagrażać bezpośrednie niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia. Dlatego na miejsce wezwaliśmy policję i straż miejską - powiedziała PAP prezes TOnZ Amanda Chudek.
Jak wynikało z raportu lekarek weterynarii, zwierzęta przetrzymywane były po kilka w niewielkich klatkach. Fetor unosił się nawet w okolicy budynku.
Właścicielka psów była oficjalnie zarejestrowanym hodowcą. Jak wyjaśnił rzecznik prasowy Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Psa Rasowego Kennel Club Bartłomiej Juszczak, inspektor ds. kontroli dobrostanu zwierząt przeprowadzał kontrolę w jej hodowli w roku 2016. Nie wykazano wtedy żadnych nieprawidłowości.
Kennel Club nigdy nie wiedział, że tak wiele psów znajduje się w tym mieszkaniu - wykazywano znacznie mniejszą liczbę. Poza tym nie otrzymaliśmy nigdy żadnych sygnałów od sąsiadów czy osób, które kupowały szczenięta w tej hodowli, że są jakiekolwiek nieprawidłowości. Dokumentacja weterynaryjna nigdy nie budziła zastrzeżeń co do stanu zdrowia i utrzymania tych psów, jednak będziemy jeszcze ją sprawdzać. Hodowla została zawieszona - zaznaczył. Niektóre psy były w klatkach, inne puszczone luzem. Zastanawia fakt, że hodowla zarejestrowana była pod tym adresem, natomiast nabywcy psów z pewnością musieli odbierać je w innym miejscu - dodał.
Na podstawie Ustawy o Ochronie Zwierząt psy zostały odebrane kobiecie. Będą umieszczone w wielu różnych placówkach.