Śledztwo w sprawie śmierci 4-latka na terenie przedszkola w Zabierzowie koło Krakowa zostało przekazane do Prokuratury Okręgowej w Kielcach - przekazała Katarzyna Duda, rzeczniczka prasowa Prokuratury Regionalnej w Krakowie. Do kieleckiej jednostki trafiły już wszystkie dokumenty i dowody w tej sprawie.

Do tragicznego wypadku doszło w czwartek, 28 września, w przedszkolu przy ul. Leśnej w miejscowości Zabierzów koło Krakowa.

4-latek podczas pobytu na placu zabaw przez źle zabezpieczony otwór wentylacyjny wpadł do betonowego zbiornika o głębokości 5 metrów wypełnionego w połowie wodą. Był on przykryty przegnitą płytą paździerzową, która nie wytrzymała wagi małego dziecka. Chłopiec zmarł.

Jest decyzja prokuratury

Jak przekazała PAP rzeczniczka Prokuratury Regionalnej w Krakowie Katarzyna Duda, zastępca prokuratora regionalnego w Krakowie w poniedziałek przekazał postępowanie ws. śmierci 4-latka w Zabierzowie do Prokuratury Okręgowej w Kielcach, "celem jej dalszego prowadzenia lub wyznaczenia jednostki prokuratury z okręgu kieleckiego do kontynuowania tego śledztwa".

Według rzeczniczki, do jednostki w Kielcach została przekazana całość tego postępowania i wszystkie dowody w tej sprawie zgromadzone dotychczas przez prokuraturę krakowską.

Katarzyna Duda poinformowała, że decyzje o ewentualnych zarzutach "będą już podejmowane na późniejszym etapie tego postępowania przez jednostkę wyznaczoną do jego prowadzenia".

Jak wskazała rzeczniczka, szczegółowe okoliczności związane z decyzją o przeniesieniu śledztwa z Krakowa do Kielc nie będą ujawnione z uwagi na dobro sprawy i dobro stron tego postępowania. "Są to okoliczności, które w przyszłości mogłyby skutkować zarzutem braku obiektywizmu przy ocenie materiału dowodowego, a także przy jego gromadzeniu - stąd taka decyzja" - uściśliła przedstawicielka PR.

Nieoficjalne informacje

Po tragicznym wypadku na placu zabaw, w wyniku którego w zbiorniku z wodą utonął 4-letni chłopiec, postępowanie w kierunku m.in. nieumyślnego spowodowania śmierci wszczęła Prokuratura Rejonowa Kraków-Prądnik Biały.

W piątek informowaliśmy o tym, że krakowska prokuratura zawnioskowała o przeniesienie śledztwa ws. śmierci 4-latka poza okrąg działania prokuratury krakowskiej. Wówczas nieoficjalnie mówiło się o tym, że sprawa może zostać przekazana do prokuratury w Nowym Sączu.

Z nieoficjalnych informacji RMF FM wynika, że 4-letni chłopiec, który zginął w wypadku w Zabierzowie, był synem jednego z prokuratorów.

Efekt kontroli kuratorium oświaty

Jak informowaliśmy w minionym tygodniu, w przedszkolu w Zabierzowie została przeprowadzona kontrola przez Kuratorium Oświaty w Krakowie. Wykazano w niej m.in., że plac zabaw został nieprawidłowo usytuowany, teren i znajdujące się na nim studzienki nie były odpowiednio zabezpieczone, a niektóre z nich były ukryte pod domkami, w których bawiły się dzieci. Na dodatek do przedszkola przyjęto dużo więcej dzieci, nie zapewniając jednocześnie odpowiedniej liczby wykwalifikowanych nauczycielek.

W świetle prawa oświatowego odpowiedzialność za bezpieczeństwo dzieci jest po stronie nauczycielek - powiedziała w miniony czwartek reporterowi RMF FM kurator Barbara Nowak. Trzeba doprowadzić do usunięcia luk w prawie, które skutkują tym, że plac zabaw tak naprawdę nie jest placem zabaw, nie jest bezpieczny. Kiedy zakłada się przedszkole niepubliczne, pracownicy kuratorium nie są dopuszczani do sprawdzania warunków funkcjonowania placówki. To jest błąd systemowy, który trzeba naprawić - podkreśliła w ubiegłym tygodniu Nowak.

Władze placówki zapewniają, że współpracują ze wszystkimi służbami. Nie zgadzają się z oceną kuratorium. Zapewniają, że spełnione zostały wszystkie wymogi bezpieczeństwa, a kontrole sanepidu nie wykazały uchybień.

Dwa lata temu zanim powstał plac zabaw, dyrektor tej placówki wystąpił do nadzoru budowlanego z pytaniem, jakie wymogi powinny być spełnione dla utworzenia placu zbaw. Nadzór odpowiedział, że nie wykonuje żadnych zadań, dopóki nie nastąpi wypadek. Czy to nie jest gorzka refleksja, że nie ma w Polsce przepisów, które regulują tworzenie place zabaw? - twierdził w ubiegłym tygodniu Jerzy Śliwa, który kieruje zespołem kryzysowym działającym w przedszkolu po wypadku.

Dodał wówczas, że wszystkie zabawki i urządzenia na placu zabaw mają certyfikaty, a w dniu tragedii z 59 dziećmi było 5 dorosłych osób: dwie nauczycielki i 3 opiekunki. Nauczycielka zareagowała natychmiast. To trwało chwilę - zapewnił Śliwa.