Karę łączną 25 lat pozbawienia wolności w systemie terapeutycznym ogłosił Sąd Okręgowy w Krakowie dla Grzegorza P. oskarżonego o zabójstwo chłopca, a także usiłowanie zabójstwa i spowodowania obrażeń ciała u własnego syna i swojej byłej partnerki.
Sąd wymierza oskarżonemu karę łączną 25 lat pozbawienia wolności, orzekając jej odbywanie w systemie terapeutycznym - powiedział sędzia Janusz Kawałek.
Sąd orzekł również wobec mężczyzny środki zabezpieczające w postaci terapii psychiatryczno-psychologicznej i terapii uzależnień.
42-latek w marcu ub.r. zaatakował dwoje dzieci i swoją byłą partnerkę. Do zdarzenia doszło w Kozłowie koło Miechowa, w domu byłej partnerki mężczyzny. Do domu wpuścił go nastoletni syn pary, był tam także młodszy chłopiec z sąsiedztwa.
Mężczyzna metalową pałką pobił 10-latka i swoje dziecko. Zaatakował też matkę 13-latka, która wróciła do mieszkania.
Wskutek pobicia 10-latek zmarł, mimo akcji ratunkowej.
Starszego chłopca w stanie ciężkim śmigłowcem przetransportowano do Krakowa. Kobieta również trafiła do szpitala. Napastnik zabił także psa, a następnie uciekł z miejsca zdarzenia. W momencie zatrzymania próbował okaleczyć się nożem.
Nie życzę żadnej matce tego, co my przeżyliśmy. Taki zwyrodnialec powinien dostać dożywocie - mówiła dziennikarzom po ogłoszeniu wyroku matka zamordowanego chłopca. Nawet się nie popatrzył, nie przeprosił, nie wyraził żadnej skruchy.
Według kobiety tragedii można było uniknąć, gdyby mężczyzna został wcześniej zatrzymany przez policję. Jak dodała do dziś nie wie, dlaczego do tego doszło i nie jest w stanie wybaczyć sprawcy. Nie da się opisać tego, co człowiek czuje, kiedy czyta opis, jak moje dziecko zostało skatowane - mówiła. Minął rok od śmierci syna a dalej nie da się otrząsnąć. Dziecko miało iść do komunii, to tydzień wcześniej miał pogrzeb.
Ograniczona poczytalność sprawcy miała istotny wpływ na wysokość wymierzonej kary. I biorąc to pod uwagę wydaje się, że wyrok spełnia oczekiwania prokuratury aczkolwiek ostateczna ocena będzie możliwa po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem - mówił dziennikarzom prok. Wojciech Wassermann.
Według prokuratury, choć w rodzinie dochodziło do aktów przemocy, to okoliczności nie wskazywały, że może dojść do takiej tragedii. Zebrany materiał, który dysponowała prokuratura, świadczy o tym, że policja wykonywała swoje obowiązki, tak jak była do tego zobowiązana. Nic nie wskazuje na zaniechania ze strony funkcjonariuszy - podkreślił prok. Wassermann.