Do katastrofy budowlanej w Wieliczce doszło podczas odbioru technicznego dźwigu. Urządzenie jeszcze nie pracowało, było sprawdzane przed dopuszczeniem do użytkowania - takie są wstępne ustalenia prokuratury.
W poniedziałek (6 listopada) na ulicę Dembowskiego w Wieliczce przewrócił się żuraw budowlany. Metalowa konstrukcja runęła na kontenery socjalno-pracownicze oraz na samochód osobowy. W wypadku zginął 51-letni operator dźwigu. Poszkodowane zostały także trzy inne osoby.
Po wypadku Prokuratura Rejonowa w Wieliczce wszczęła śledztwo pod kątem katastrofy budowlanej ze skutkiem śmiertelnym. Zatrzymano osobę z kierownictwa budowy, która jest przesłuchiwana.
Dźwig był w fazie kalibracji przed odbiorem i w trakcie tych działań doszło do jego przewrócenia - dowiedział się w prokuraturze reporter RMF FM Marek Wiosło.
W kabinie znajdował się operator, a drugi pracownik był na przeciwwadze.
"Do katastrofy raczej nie przyczyniły się warunki pogodowe. Można przyjąć, że pod względem konstrukcyjnym żuraw został ustawiony prawidłowo, ale tzw. przeciwwaga o ładunku 6 ton została przesunięta zbyt daleko. W rachubę wchodzi błąd ludzki lub błąd techniczny" - twierdzą śledczy.
Na obecnym etapie śledztwa nie ma podstaw, by komukolwiek przedstawić zarzuty.
Na nagraniu, które po katastrofie opublikowała policja, widać, jak kobieta, która sekundy przed upadkiem dźwigu szła z dzieckiem w wózku ulicą Dembowskiego, cudem uszła z życiem.