"Nasza sytuacja jest dramatyczna, potrzebujemy pieniędzy" - apelują Domy Pomocy Społecznej w całej Polsce. "Inaczej grozi nam zamknięcie" - mówią dyrektorzy placówek. Jako powód podają obniżenie państwowych dotacji na utrzymanie części mieszkańców. Brakuje pieniędzy na jedzenie, rachunki i wypłaty dla pracowników. Urząd wojewódzki zapewnia - będzie pomoc dla Domów Pomocy Społecznej w Małopolsce.
Schronisko dla Osób Niepełnosprawnych w Radwanowicach w Małopolsce ma obecnie ponad pół miliona złotych długu. W tym roku w województwie państwo zmniejszyło dotację o 560 zł na mieszkańca.
To oznacza, że placówka w Radwanowicach każdego miesiąca zamiast 4360 zł na osobę dostaje 3800 zł. Chodzi o podopiecznych na tzw. starych zasadach, czyli przyjętych przed 2004 rokiem.
Piszemy w tej sprawie pisma do Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej. Piszemy też do polityków wszystkich opcji. Do tej pory bez odpowiedzi - mówi reporterce RMF FM Agacie Guz - Arkadiusz Tomasiak, dyrektor ośrodka w Radwanowicach.
Nie wyobrażam sobie, że powiemy naszym podopiecznym - już nie możecie tutaj mieszkać. Gdzie oni mają pójść? - pyta z kolei Małgorzata Urbanik, prezes Fundacji im. Brata Alberta, która prowadzi ośrodek w Radwanowicach. Jeżeli nie dostaniemy pieniędzy, będziemy musieli zamknąć ośrodek, ale to nie jest tylko nasz problem. W podobnej sytuacji jest wiele innych DPS-ów. Wyliczyliśmy, że jeśli nic się nie zmieni, dach nad głową może stracić ok. 3 tysięcy podopiecznych w całej Polsce - dodaje dyrektor schroniska.
Innym przykładem jest Dom Pomocy Społecznej w Konarach w Małopolsce, któremu każdego miesiąca brakuje 17 tysięcy złotych.
Za chwilę każdy może się tutaj znaleźć. Jeśli chcemy, by takie placówki utrzymywały jakość i pracowali w nich specjaliści, to minimalna pensja nie wystarczy. To niezrozumiałe, że przy rosnących kosztach energii, wyżywienia, benzyny i podwyżkach płacy minimalnej - dotacje są zmniejszane - mówiła reporterce RMF FM Ewa Solecka-Florek, dyrektor DPS-u w Konarach i prezes Bonifraterskiej Fundacji Dobroczynnej.
Dlaczego zawsze trzeba o coś walczyć? Dlaczego nie możemy po prostu rozmawiać i pomóc tym, którzy są bezradni i samotni? - tak Anna Dymna, założycielka i prezes Fundacji Mimo Wszystko komentuje obecną - dramatyczną sytuację Domów Pomocy Społecznej.
Fundacja Anny Dymnej prowadzi w ośrodku w Radwanowicach warsztaty terapii zajęciowej.
Odkąd prowadzę fundację, cały czas słyszę, że trzeba walczyć o coś i ciągle jest dramat i się walczy - mówi RMF FM Anna Dymna. Tu powódź, tu wirus, tu wojny, a my ciągle jeszcze walczymy. Mnie się zawsze wydawało, że jak wokół nas są ludzie samotni, bezradni, starzy, to my robimy wszystko, żeby zapewnić im opiekę - dodaje założycielka fundacji.
Jak ustaliła dziennikarka RMF FM Agata Guz, we Wrocławiu jeden z dwóch Domów Pomocy Społecznej Arka ma zostać zamknięty. Łącznie mieszka w nim siedem osób z niepełnoprawnością intelektualną, z czego pięć to osoby przyjęte przed 2004 rokiem. Ośrodek prowadzi Fundacja L'Arche.
Podjęliśmy taką decyzję, bo rocznie w tej placówce brakuje nam 120 tysięcy złotych. Dotacje na mieszkańców muszą być waloryzowane o inflację i wzrost płacy minimalnej. Nasz pierwszy ośrodek gdzie mieszka sześć osób, przyjętych już po 2004 roku działa normalnie - mówi reporterce RMF FM Jakub Dykman, dyrektor Domu Pomocy Społecznej Arka we Wrocławiu.
Próbujemy uratować dom, bo mamy osoby, które mieszkają u nas od dwudziestu lat. Mamy z nimi więzi, jesteśmy jak rodzina. Rozmawialiśmy z Miejskim Ośrodkiem Pomocy Społecznej i Urzędem Wojewódzkim we Wrocławiu. Usłyszeliśmy, że możemy liczyć na jednorazowe wsparcie w kwocie 50 tysięcy złotych oraz że więcej DPS-ów zgłasza się po pomoc. To pomoże przetrwać, ale nie rozwiązuje wszystkich problemów. Potrzebujemy rozwiązań systemowych - dodaje.
W przypadku mieszkańców przyjętych do placówek po 2004 roku do ich utrzymania dopłaca gmina, w której ostatnio byli zameldowani. Kwotę ustala jednak sam DPS - na podstawie danych z minionego roku. Co ważne, jest ona powiększona o inflację.
Warto podkreślić, że zgodnie z Ustawą o pomocy społecznej, w pierwszej kolejności koszty za pobyt w DPS-ie mieszkaniec ośrodka pokrywa sam, ale nie może on przekroczyć wysokości 70 proc. jego dochodu (najczęściej emerytury lub renty).
Jeśli to nie wystarcza - do pokrycia kosztów zobowiązani są najbliżsi, m.in. małżonek, dzieci, wnuki. Dopiero na końcu do pobytu osoby w DPS-ie dopłaca gmina.
Dziennikarz RMF FM, Michał Dobrołowicz dopytywał o tę sprawę w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Z odpowiedzi wynika, że prowadzący schronisko w Radwanowicach powinni skontaktować się ze starostwem powiatowym, które odpowiada za ten ośrodek. I tam dokładnie pokazać, jak bardzo i na co brakuje pieniędzy.
"Zgodnie z ustawą o pomocy społecznej, w zależności od sytuacji finansowej Domów Pomocy Społecznej w powiecie, a także od uzyskanych dochodów z tytułu odpłatności za pobyt w domu, wojewoda może zwiększyć kwotę dotacji dla powiatu do 20 proc., a w przypadku Domów Pomocy Społecznej dla dzieci i młodzieży niepełnosprawnych intelektualnie, w których są najniższe odpłatności za pobyt, nawet o 50 proc." - czytamy w odpowiedzi.
Resort rodziny podkreśla też w odpowiedzi, że są szanse na zwiększenie dotacji. "Jednostka samorządu terytorialnego ma prawo wnioskować do wojewody o zwiększenie kwoty dotacji z budżetu państwa na mieszkańców Domów Pomocy Społecznej przyjętych do placówek na tzw. starych zasadach (czyli przed 2004 rokiem - przyp. red.), przy czym wojewoda dokonuje weryfikacji zasadności wniosku oraz możliwości finansowych podniesienia dotacji".
Ponadto - jak poinformował nas resort - powołany został Zespół do spraw reformy systemu pomocy społecznej jako organ opiniodawczo-doradczy ministra rodziny. "Do zadań Zespołu, będzie należało dokonanie analizy i oceny skuteczności i adekwatności istniejących rozwiązań w ramach systemu pomocy społecznej w Polsce, dostępności świadczeń, usług i innych form wsparcia w ramach systemu pomocy społecznej oraz sytuacji pracowników systemu pomocy społecznej i na tej podstawie opracowanie propozycji rozwiązań systemowych i prawnych reformujących system pomocy społecznej" - informuje resort rodziny.
W rozmowie z naszym dziennikarzem Michałem Dobrołowiczem wiceminister Katarzyna Nowakowska obiecała, że sprawdzi w Małopolskim Urzędzie Wojewódzkim, z czego wynika wysokość dotacji dla schroniska w Radwanowicach.
Chcemy dokładnie sprawdzić, jakie są koszty, jakie są realne dotacje, które były przekazywane. Zobaczymy, jak ta dotacja ma się do realnych kosztów utrzymania mieszkańców. Mogę zadeklarować, że będę również z samorządem o tej trudnej sytuacji rozmawiać, bo ta sprawa dotyczy także samorządu. Utrzymanie mieszkańców Domu Pomocy Społecznej jest zadaniem własnym samorządu. Oni powinni przede wszystkim współpracować z jednostką prowadzącą DPS. Jeżeli dochodzi do tak trudnych sytuacji, należy kontaktować się z samorządem, na zlecenie którego organizacje prowadzą Domy Pomocy Społecznej - dodaje wiceminister.
Z tą sprawą zgłosiliśmy się także do Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego. Środki budżetu państwa przekazywane są do powiatu, gdzie funkcjonują DPS-y, w których przebywają mieszkańcy na tzw. starych zasadach. Natomiast podział otrzymanych środków na poszczególne domy pomocy społecznej należy do starosty. (...) Podniesienie średniej kwoty dotacji w trakcie roku może nastąpić ze środków rezerwy celowej budżetu państwa, której dysponentem jest minister rodziny pracy i polityki społecznej - poinformowała nas rzeczniczka wojewody małopolskiego Joanna Paździo.
Jak zaznaczyła, w tym roku wicewojewoda małopolska Elżbieta Achinger dwukrotnie (w lipcu i we wrześniu) zwracała się do resortu rodziny, żeby pozyskać dodatkowe środki z rezerwy celowej na to zadanie.
Tu zaznaczmy, że środki z rezerw celowych mogły być przyznawane wojewodom do 30 września 2024 roku. Wojewoda małopolski nie otrzymał zwiększenia środków na ten cel - dodała rzeczniczka.
W związku z tym - jak ustaliła reporterka RMF FM Agata Guz - Małopolski Urząd Wojewódzki szuka środków własnych by pomóc Domom Pomocy Społecznej. Trwają analizy finansowe i prace nad konkretnym rozwiązaniem. Powinniśmy je przedstawić w ciągu kilku dni - może nawet jutro, pojutrze. Podamy kwotę, którą "dosypiemy" do budżetu, który został ustalony na początku roku - zapewnia Joanna Paździo.