Dziś ma zapaść wyrok w sprawie głośnego, brutalnego zabójstwa studentki sprzed ponad 20 lat w Krakowie. O zabicie kobiety i zdjęcie z niej skóry oskarżony jest Robert J. Mężczyzna został zatrzymany w 2017 roku. Nigdy nie przyznał się do winy.

Przed Sądem Okręgowym w Krakowie ma zapaść dziś wyrok w sprawie brutalnego zabójstwa 23-letniej studentki Katarzyny Z. To jedno z najgłośniejszych morderstw w historii Polski.

Makabryczna historia, którą żyła cała Polska

Katarzyna Z. zaginęła w listopadzie 1998 roku. Nie przyszła na spotkanie z matką, z którą umówiła się w Nowej Hucie po zajęciach na uczelni. Poszukiwania dziewczyny nie przyniosły rezultatu.

W styczniu 1999 roku z Wisły wyłowiono gorset wykonany z ludzkiej skóry. Badania wykazały, że to szczątki zaginionej studentki religioznawstwa z Krakowa. Odnaleziono także fragment nogi.

Przez lata nie wiadomo było, kto popełnił tę makabryczną zbrodnię. Sprawą zajęło się tzw. Archiwum X.

W październiku 2017 roku został zatrzymany Robert J.

Według śledczych, mężczyzna ten prawdopodobnie poznał 23-latkę w okolicach Rynku Głównego. Pod koniec 1998 roku zaproponował jej wspólny wyjazd do domku na obrzeżach Krakowa, gdzie mogło dojść do zbrodni.

Według prokuratury Robert J. miał torturować i maltretować psychicznie Katarzynę Z. i podawać jej środki odurzające. Po zamordowaniu kobiety miał ją oskórować.

Mężczyzna jest oskarżany o zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem, za co grozi mu dożywocie.

Robert J. nie przyznaje się do winy - kim jest

Robert J. od pięciu lat czeka na wyrok w areszcie. Po jego zatrzymaniu w 2017 roku dziennikarze RMF FM informowali, że bardzo dokładnie został przeszukany domek pod Krakowem, gdzie rzekomo została zamordowana dziewczyna: rozebrano go na części, używano nawet georadaru - i nic nie znaleziono.

Już po zatrzymaniu Roberta J. przebadano wariografem - wynik nie jest jednoznaczny. Mimo to mężczyźnie postawiono zarzut zabójstwa.

Osoby znające materiały ze śledztwa nieoficjalnie przyznawały wtedy w rozmowie z nami, że zatrzymanie i zarzuty to gra va banque prokuratorów - postępowanie bowiem w całości oparte jest na poszlakach.

57-letni Robert J. konsekwentnie nie przyznaje się do winy. Jak podała Prokuratura Krajowa, mężczyzna złożył obszerne wyjaśnienia, ale odmówił odpowiedzi na niektóre pytania.

Robert J. to syn krakowskiego poety. Mieszkał na Kazimierzu. Był uważany przez sąsiadów za inteligentnego "dziwaka". Zdradzał jednak niepokojące zachowania, m.in. znęcał się nad zwierzętami. Prześladował także kobiety.

Akt oskarżenia w jego sprawie liczy około 800 stron. Śledczy przekonują, że dowody w sprawie są "bardzo mocne".

Obrońca Roberta J. twierdzi natomiast, że wnioski prokuratury są "niewłaściwe" i nie ma bezpośredniego dowodu na winę jego klienta.