Pół roku więzienia w zawieszeniu, 3-letni zakaz prowadzenia pojazdów, po 10 tys. zł nawiązki i zadośćuczynienia - takiej kary chce prokuratura w procesie b. europosła, wcześniej m.in. premiera Włodzimierza Cimoszewicza. Obrońcy chcą jego uniewinnienia. Wyrok ma być ogłoszony 21 czerwca.

Proces dotyczy wypadku, do którego doszło 4 maja 2019 roku rano, na oznakowanym przejściu dla pieszych w Hajnówce (Podlaskie). Z aktu oskarżenia wynika, że potrącona przez Cimoszewicza 70-letnia rowerzystka miała złamaną kość podudzia, otarcia twarzy i dłoni.

Prokuratura zarzuciła oskarżonemu, że nieumyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu drogowym, nieuważnie obserwował drogę i nie zachował szczególnej ostrożności, zbliżając się do przejścia zbyt późno zaczął manewr hamowania i doprowadził do wypadku; zarzuca mu też, że zbiegł z miejsca zdarzenia.

W mowie końcowej prok. Andrzej Stelmaszuk z Prokuratury Okręgowej w Białymstoku odwoływał się przed wszystkim do opinii biegłych; mówił, że kierujący samochodem Włodzimierz Cimoszewicz (zgadza się na podawanie danych i wizerunku w mediach) zbyt późno zareagował na obecność na przejściu rowerzystki. Przyznał, że ona przyczyniła się do wypadku, bo jechała przez przejście, ale nie oznacza to wyłączenia odpowiedzialności karnej kierowcy.

W ocenie prokuratury, Cimoszewicz zbiegł z miejsca wypadku (chodzi o to, że nie został na miejscu, a odwiózł do domu poszkodowaną, która ostatecznie trafiła do szpitala). Jak mówił prokurator, było to działanie obliczone na to, by nazwisko polityka "nie wypłynęło" w kontekście tego zdarzenia.

Prokuratura wnioskuje o karę pół roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata, 3-letni zakaz prowadzenia pojazdów, 10 tys. zł nawiązki oraz 10 tys. zł zadośćuczynienia (w związku z wnioskiem pokrzywdzonej).

Obrona chce uniewinnienia lub - przy zmianie kwalifikacji prawnej z przestępstwa na wykroczenie - umorzenia postępowania w związku z przedawnieniem karalności za wykroczenie.

W swoich mowach końcowych adwokaci przede wszystkim kwestionowali opinie sporządzone w tej sprawie przez renomowany Instytut Ekspertyz Sądowych w Krakowie; podważali zarówno ich wnioski, jak i samą metodologię przyjętą do badań przez biegłych. W ich ocenie, prokuratura w sposób wyjątkowy potraktowała śledztwo dotyczącego zwykłego wypadku, sugerowali, iż miało to związek z faktem, że dotyczyło ono znanego polityka.

Włodzimierz Cimoszewicz w ostatnim słowie opisywał, jak zapamiętał wypadek; ani w śledztwie, ani wcześniej przed sądem nie składał wyjaśnień. Zapewniał, że nie był zdekoncentrowany, jechał nie szybciej niż 40 km/h, podjął na czas hamowanie, ale nie był w stanie uniknąć uderzenia w rowerzystkę, która nagle wjechała na przejście dla pieszych.