Prokuratura Okręgowa w Ostrołęce (Mazowieckie) postawiła zarzut naruszenia nietykalności cielesnej jednej z pracownic, byłemu już naczelnikowi wydziału prewencji komendy wojewódzkiej policji w Białymstoku. „Podejrzany nie przyznaje się, odmówił składania wyjaśnień; śledztwo wciąż trwa” - poinformowała w piątek rzeczniczka ostrołęckiej prokuratury Elżbieta Łukasiewicz.

Sprawa dotyczy oficjalnego spotkania z okazji tegorocznego Dnia Kobiet, które miało miejsce w budynku komendy wojewódzkiej policji w Białymstoku. Jak informowały wówczas media, policjant w trakcie spotkania miał "klepnąć ręką w pośladki" pracownicę cywilną komendy.

Koniec policyjnej kariery?

W związku z podejrzeniem, że doszło do zachowania, które mogło naruszyć godność i nietykalność pracownicy tej jednostki policji, komendant wojewódzki odwołał ze stanowiska tego naczelnika i wszczął wobec niego postępowanie dyscyplinarne. Policjant został odwołany, bo zachował się w sposób poniżający, naruszający godność i nietykalność - mówił wtedy rzecznik podlaskiej policji Tomasz Krupa.

Funkcjonariusz nie pełnił też już służby w tej jednostce po to, żeby na co dzień nie mieć kontaktu z tą kobietą i by miała ona komfort pracy. Ostatecznie w sierpniu został zwolniony ze względu na ważny interes służby; w związku z tą decyzją umorzone zostało - jako bezprzedmiotowe - postępowanie dyscyplinarne. Były już naczelnik odwołał się od decyzji o zwolnieniu - do Komendy Głównej Policji. PAP nie udało się w piątek ustalić, czy sprawa została już i w tej instancji rozstrzygnięta.

Nie stawiał się na przesłuchania

Zawiadomiona została też prokuratura; ostatecznie sprawą zajmuje się od kilku miesięcy Prokuratura Okręgowa w Ostrołęce, która podejrzanemu postawiła zarzut naruszenia nietykalności cielesnej jednej z pracownic cywilnych KWP w Białymstoku. Według śledczych było to uderzenie otwartą dłonią w pośladek.

W toku śledztwa m.in. przesłuchano kilkudziesięciu świadków, głównie funkcjonariuszy i pracowników cywilnych komendy oraz zabezpieczono monitoring z budynku KWP w Białymstoku - powiedziała prokurator Łukasiewicz. Dodała, że podejrzany nie stawił się dwukrotnie na wezwania na przesłuchania, ostatecznie - po postawieniu zarzutów - nie przyznał się i odmówił składania wyjaśnień.

Za zarzucane mu przestępstwo grozi kara grzywny, ograniczenia wolności lub do dwóch lat więzienia.