Polscy skoczkowie zajęli w konkursie drużynowym Mistrzostw Świata w Predazzo trzecie, a nie czwarte miejsce, jak wskazywały pierwotne wyniki! Przyczyną zamieszania był błąd, do którego doszło podczas liczenia punktów.
Wyniki konkursu drużynowego narciarskich mistrzostw świata we włoskim Predazzo skorygowało jury, które dopatrzyło się w pierwszej serii błędu w ocenie skoku Andersa Bardala. Do noty Norwega doliczono dodatkowe punkty za skrócony rozbieg, gdy w rzeczywistości skakał z tej samej belki, co inni w jego grupie.
Zdaniem trenera Polaków Łukasza Kruczka, do tego rodzaju pomyłki nie powinno było dojść. To komiczna sytuacja, która nie powinna mieć miejsca w zawodach tej rangi. Przed skokiem Andersa Bardala w pierwszej serii podniesiono belkę, ale nie zmieniono tego w systemie oceniania. Przez to Norweg otrzymał więcej punktów niż powinien - mówił Polak.
Po skorygowaniu wyników Polska występująca w składzie Maciej Kot, Piotr Żyła, Dawid Kubacki i Kamil Stoch awansowała na trzecią pozycję. Zwyciężyła Austria przed Niemcami, a Norwegia spadła z drugiego na czwarte miejsce. Polska wyprzedziła rywali o 3,7 pkt.
Jako pierwszy z Polaków na skoczni pojawił się Maciej Kot, który dobrze wykonał swoje zadanie - 123 metry pozwoliły zająć nam 5. miejsce. Kolejni zawodnicy prezentowali podobny poziom - 122 i 126 metrów w wykonaniu Piotra Żyły i Dawida Kubackiego nie były może wybitnymi odległościami, ale zupełnie wystarczyły by utrzymać pozycję. Polacy do zajmujących trzecie miejsce Niemców tracili tylko kilkanaście punktów a fakt, że w ostatniej grupie skakał świeżo upieczony mistrz świata, dawał nadzieję na poprawę rezultatu. Biało-czerwoni fani nie mogli być rozczarowani, bo po świetnej próbie Stocha (134 m.) udało się przegonić Japonię i awansować tuż za podium. Do reprezentacji Niemiec Polacy tracili tylko 5 punktów.
Druga seria przyniosła kibicom prawdziwą huśtawkę nastrojów, bo po skokach drugiej grupy Polacy niespodziewanie znaleźli się na trzecim miejscu. Fatalnie skoczył bowiem Tom Hilde i Norwegowie znaleźli się nagle 0,3 punktu za biało-czerwonymi.
I choć skaczący w trzeciej grupie Dawid Kubacki miał dobrą odległość, to rodacy Marit Bjoergen tym razem nie zawiedli i wrócili na drugie miejsce. Polacy znów spadli na czwartą lokatę z niespełna siedmioma punktami straty do trzecich Niemców. Wszystko było więc w rękach Kamila Stocha. Przed jego skokiem trener Kruczek znacznie obniżył belkę, lider naszej kadry swoje zadanie wykonał perfekcyjnie i pofrunął na 130 metrów.
Niestety, skaczący chwilę później Richard Freitag też spisał się na medal. I to dosłownie, bo po jego próbie reprezentacja Niemiec wyprzedziła Polaków o... 0,8 punktu. Ostateczne wyniki zmieniła decyzja sędziów, która zapadła kilkanaście minut po zakończeniu konkursu.