Zbigniewowi Bródce nie udało się powtórzyć piątego miejsca z ubiegłorocznych mistrzostw świata w Soczi. Na igrzyskach na dystansie 1000 m uplasował się na 14. pozycji. "Czekam na idealny bieg" - stwierdził polski panczenista. Dużo większe oczekiwania niż 16. miejsce miał z kolei Konrad Niedźwiedzki. Był pod wrażeniem Holendrów, którzy już zdominowali igrzyska w Soczi. "Ciężko za nimi nadążyć" - przyznał.

Bródka nie był zadowolony z losowania - trafił na 10. parę, a więc przed przerwą na czyszczenie lodu, a jego przeciwnikiem był typowy sprinter Tajwańczyk Sung Ching-Yang. Kolejny kłopot nadszedł już na torze, bowiem Azjata popełnił falstart. Przede wszystkim wolałbym startować w połowie stawki, po czyszczeniu. Losowanie nie było dobre, bo nie zaczynałem i nie kończyłem z krótkiego łuku, zaś - jak się okazało - Sung nie był w stanie nawiązać walki, a ja jestem typem zawodnika, który potrafi walczyć w parze. Zabrakło mi przeciwnika, z którym rywalizowałbym na końcówce o "urwanie" jeszcze paru "dziesiątek" - powiedział Bródka.

Polak uzyskał czas 1.09,66 i zajął 14. miejsce. Już ten falstart Tajwańczyka był niekorzystny, bowiem takie wytrącenie na starcie powodu zazwyczaj stratę 0,1 s plus kolejne 0,1 na rundzie. Technicznie kroki mi powchodziły, dołożyłem dodatkowy na ostatnim okrążeniu, zabrakło luzu na pierwszym. Mimo że są niedociągnięcia i wciąż czekam na idealny bieg, to jestem zadowolony - dodał.

Środowy bieg na 1000 m, jak ocenili eksperci, rozgrywany był na "kosmicznym poziomie". Fantastyczne czasy osiągnęli wszyscy medaliści: Holender Stefan Groothuis 1.08,39, Kanadyjczyk Denny Morrison 1.08,43 i następny Holender Michel Mulder 1.08,74. Naszych zawodników na takie czasy nie stać. Liczyłem na wyniki w granicach 1.09,2, co dziś i tak nie dałoby czołowej dziesiątki, a na to, a nawet więcej liczyłem. Na pewno Zbyszka falstart wybił, bo był bardzo dobrze ustawiony, a potem zanotował za duży spadek czasu na drugim okrążeniu. Na medal nie było żadnych szans - stwierdził trener reprezentacji Wiesław Kmiecik.

Koronnym wyścigiem Bródki jest jednak 1500 m. W ubiegłym roku zdobył Puchar Świata na tym dystansie. Chciałbym pojechać dobrze technicznie, wykorzystać proste krzyżówkowe. Jestem dobrze przygotowany i mogę się poprawić. W ogóle 1500 m biega się zupełnie inaczej niż 1000 m. Trzeba się teraz przeprogramować. W sobotę najważniejsza będzie ostatnia runda, ale też muszę szybciej zacząć - ocenił Bródka.

"Holendrzy zdominowali igrzyska"

Szesnaste miejsce zajął na 1000 metrów Konrad Niedźwiedzki. Bieg był niezły w moim wykonaniu, choć stać mnie na 1.09,3. Niestety, taki wynik i tak nie dałby czołowej dziesiątki, a przecież ze Zbyszkiem oczekiwaliśmy takich samych pozycji, ale bez tych... jedynek z przodu - powiedział Niedźwiedzki, który osiągnął czas 1.09,76.

Niedźwiedzki na co dzień trenuje w zawodowej grupie holenderskiej TVM. Łyżwiarze szybcy z tego kraju zdominowali rywalizację w Adler Arenie, zdobywając już 10 medali. Ciężko za nimi nadążyć, może jednak coś ukryli przede mną w kwestiach technicznych. Muszę ich zapytać, czy nie skroją dla mnie nowego kostiumu? Uzyskują w Soczi niesamowite rezultaty, których nikt się nie spodziewał  - dodał.

W tym sezonie miałem dwa bardzo dobre występy na 1000 m - w Salt Lake City i Astanie. Liczyłem, że tutaj powtórzę bieg z Kazachstanu, czyli szybciej 0,2 na otwarciu i po 0,1 na okrążeniu. Generalnie osiągnąłem swój drugi czas, biorąc pod uwagę europejskie tory, jednak nie ustrzegłem się błędów - przyznał.

Jego ojciec - Krzysztof Niedźwiedzki, trener kadry kobiecej, stwierdził: Polaków na czasy uzyskane przez najlepszych nie stać. Wyniki są kosmiczne. Holendrzy zdominowali igrzyska, a zapewne na kolejnych dystansach też będą wygrywali. Wszystko na to wskazuje.

(MRod)