"To piękny sen, z którego po prostu nie chcę się obudzić" - powiedział Kamil Stoch po wygranym konkursie indywidualnym Pucharu Świata w Zakopanem. Drugie i trzecie miejsce zajęli skoczkowie narciarscy z Niemiec - Andreas Wellinger i Richard Freitag.

"To piękny sen, z którego po prostu nie chcę się obudzić" - powiedział Kamil Stoch po wygranym konkursie indywidualnym Pucharu Świata w Zakopanem. Drugie i trzecie miejsce zajęli skoczkowie narciarscy z Niemiec - Andreas Wellinger i Richard Freitag.
Polak Kamil Stoch (C) niesiony na rękach przez Piotra Żyłę (L) i Dawida Kubackiego (P) /Grzegorz Momot /PAP

Podwójny mistrz olimpijski z Soczi zapytany o przepis na dobre skakanie w Zakopanem, gdzie wygrał już po raz czwarty, zauważył, że w stolicy polskich Tatr wszystko działa na korzyść nie tylko jego, ale i całej ekipy biało-czerwonych. Mamy kilkadziesiąt tysięcy kibiców, własną skocznię, góry i śnieg, więc właściwie wystarczy dobrze wykonać swoja pracę, czerpiąc z tego jak najwięcej przyjemności i radości. Oczywiście stres też jest, ponieważ przed swoimi chce się wypaść jak najlepiej. Z drugiej strony jednak to jest nasze święto, więc radości jest w tym znacznie, znacznie więcej - zapewnił.

Lider klasyfikacji generalnej PŚ przyznał jednak, że trzeba jednocześnie sporego skupienia, żeby przy tak gorącym dopingu usłyszeć własne myśli. Oczywiście to nie jest łatwe, ale staram się skoncentrować na tym, co trzeba zrobić, żeby skok był udany i przekuć ten impuls, który napływa z dołu, z trybun, na dodatkową energię dla siebie - tłumaczył Stoch.

Z kolei podczas spotkania z dziennikarzami przyznał, że czekając na to, jak swoje próby wykonają wyprzedzający go po pierwszej serii rywale, słyszał wsparcie, a potem radość, kibiców, którzy gorąco życzyli mu sukcesu. Powiem jednak szczerze, że poczułem zaskoczenie, iż ten drugi skok dał mi pierwsze miejsce - wyjawił.

Zapytany, jak ocenia warunki panujące podczas konkursu, odparł, że wbrew pozorom były trudne. Wiatr wiał z różną siłą i np. podczas drugiego skoku po wyjściu z progu czułem, że pod nartami nie mam nic. Jednocześnie jednak wiedziałem, że to dobra próba, więc starałem się wyciągnąć z niej jak najwięcej, co jak widać się udało - dodał.

Jak zareagował trener Stefan Horngacher, gdy spotkali się po zakończeniu konkursu?Trener nie był zbyt wylewny, powiedział: super i mnie uścisnął. Jednak to jedno słowo i gest powiedziały mi, że zrobiłem wszystko jak należy - zauważył Stoch.

Skoczek z Zębu powiedział, że jeszcze bardziej niż zwykle się wzruszył podczas dekoracji. Pomysł prowadzących z wyciszeniem naszego hymnu był wspaniały. Usłyszeć jak kilkadziesiąt tysięcy ludzi śpiewa Mazurka Dąbrowskiego to niepowtarzalne uczucie. Po prostu zamknąłem oczy i przeżywałem tę chwilę - wyznał.

Podobnie jak w sobotę rywalizację drużynową, także w niedzielę z trybun Wielkiej Krokwi konkurs oglądało ponad 23 tysiące widzów. Drugie tyle zgromadziło się za ogrodzeniem skoczni.

Podczas konferencji prasowej nawiązano także do zdarzenia, do którego doszło podczas drugiego skoku Stocha w konkursie drużynowym.

Urwała się ta część wiązania, która jest przyczepiona z tyłu buta. To zostało oczywiście naprawione, ale sztab techniczny analizuje, jak mogło do tego dojść - wyjaśnił krótko zawodnik KS Eve-nement Zakopane.

Pytania dotyczyły także mistrzostw świata, które rozgrywane będą w fińskim Lahti od 22 lutego do 5 marca. Czy w związku z tymi zawodami Polacy zamierzają opuścić jakieś pucharowe konkursy?

To pytanie do trenera, natomiast ja chciałbym skakać wszędzie, gdzie się da, bo sprawia mi to wielką frajdę. Nie musze wygrywać; chcę po prostu być jednym z najlepszych skoczków na świecie. I jak do tej pory na szczęście i mnie, i kolegom nieźle to wychodzi - podsumował Stoch.

(mal)