Polska sztafeta 4x10 km nie ukończyła zmagań podczas MŚ w Lahti. Biało-czerwoni zostali zdublowani na trzeciej zmianie. "To zawsze przykre, kiedy zdejmują cię z trasy" - przyznał biegnący wówczas Maciej Staręga. Złoto wywalczyli Norwegowie, srebro Rosjanie, a z brązem wrócą do domów Szwedzi.
Dwa lata temu w szwedzkim Falun Polacy zostali zdjęci już na drugiej zmianie, teraz w Lahti - na trzeciej: oprócz Staręgi pobiegli Dominik Bury i Jan Antolec, zaś skład uzupełniał Paweł Klisz. Los biało-czerwonych podzielili Ukraińcy, Estończycy, Rumuni i Kanadyjczycy.
Chciałbym, żeby ta sztafeta wyglądała lepiej, ale to melodia przyszłości. Na pewno przy tym, co mamy w naszym kraju, nie wejdziemy na poziom Skandynawów. Konkurencja wśród mężczyzn jest też dużo większa niż u kobiet. Robimy, co się da - podkreślał po starcie Staręga.
27-latek może jednak opuszczać Lahti z podniesioną głową: w sprincie indywidualnym "łyżwą" zajął ósme miejsce.
Jestem zadowolony ze swojej dyspozycji w sprincie, ale nie ukrywam, że dystanse też chciałbym lepiej biegać. Nie mogę tego jednak zrobić kosztem wyników w sprincie. Trzeba będzie znaleźć jakiś złoty środek, bo chciałbym móc bardziej pomagać drużynie - podkreślił.
Biegowe zmagania mężczyzn w Lahti zakończą się w niedzielę rywalizacją na królewskim dystansie 50 km techniką dowolną. Chęć uczestnictwa w tych zawodach zgłosił Jan Antolec.
Złote medale MŚ w męskich sztafetach nieprzerwanie od 2001 roku zdobywają Norwegowie. Tym razem o 4,6 s wyprzedzili Rosjan, zaś od Szwedów byli szybsi aż o 2.31,8.
(e)