Mariusz Czerkawski nie chce wskazywać faworyta przed finałowymi meczami Polska Hokej Ligi. Nie ma jednak wątpliwości starcia Comarch Cracovii i GKS Tychy zapowiadają się fascynująco.
Jan Kałucki: Chciałem zacząć sztampowo, ale raczej byłego zawodnika GKSu Tychy nie warto pytać kto w tegorocznym finale będzie faworytem.
Mariusz Czerkawski: (Śmiech) rzeczywiście, wiadomo komu będę kibicował i za kim będę trzymał kciuki. Ale faworytem nie do końca są tyszanie. Sezon mieli bardzo udany, ale nie zapominajmy z kim grają. Z Cracovią, która ma za sobą świetny sezon zasadniczy. "Pasy" miały trochę problemów w półfinale (w rywalizacji do czterech zwycięstw Cracovia wygrała 4:3) - zacięta, potyczka z Ciarko Sanok, ale to tylko wzmocni drużynę z Krakowa. Nie sądzę, aby był jakiś problem kondycyjny, czy mentalny. To jest w końcu drużyna, która wygrała sezon zasadniczy i nie bez powodu wielu fachowców uważa, że to Cracovia jest faworytem w finale. Bez wątpienia spotkają się dwie najlepsze drużyny w naszym kraju.
A biorąc pod uwagę fakt, że GKS szybko rozprawił się z Podhalem w półfinale (w rywalizacji do czterech zwycięstw wygrał 4-0), a Cracovia męczyła się bardzo długo i dopiero mecz numer 7 wyłonił drugiego finalistę bardziej sprzyja drużynie z Krakowa, która cały czas jest w rytmie meczowym, czy z Tychów bo zawodnicy tej drużyny mogli odpocząć?
To rzeczywiście może iść w dwie strony. Na pewno każdy zawodnik woli wygrać szybo cztery spotkania i spokojnie czekać na drugiego finalistę, niż męczyć się do siódmego meczu i walczyć do ostatnich możliwych minut. Nie zapominajmy jednak, że ten ostatni mecz Cracovia wygrała aż 9:2. Takie wyniki budzą szacunek. Tak więc "Pasy" przystąpią do tej rywalizacji w takim "gazie" i tempie meczowym. Ciekawe jak GKS sobie z tym poradzi, ale na pewno mają naładowane akumulatory na 100 procent. Zawodnicy i trenerzy GKS przez ten ostatni okres bacznie obserwowali co się działo w meczach Cracovii z Sanokiem. Analizowali drużynę z Krakowa i na pewno do tych spotkań przystąpią na większej świeżości. Ala pamiętajmy, że pierwszy mecz odbędzie się w Krakowie, a tam się zawsze gra bardzo ciężko.
Stare porzekadło mówi, że "dobra gra w ofensywie sprzedaje najwięcej bilety, a defensywa wygrywa tytuły". Tutaj mamy taką sytuacje, że zarówno Cracovia, jak i GKS straciły najmniej goli w lidze.
To rzeczywiście będzie pojedynek dwóch świetnych bramkarzy. Po jednej stronie mamy znakomitego Stefana Žigárdiego, a po drugiej Rafała Radziszewskiego, który na pewno będzie robił wszystko aby udowodnić swoją klasę. Może Žigárdi delikatnie wysuwa się jako faworyt, ale tak jak powiedziałem Radziszewski nigdy się nie poddaje. Pamiętajmy - zobaczymy najlepszych zawodników, w Polsce. Z jednej i z drugiej strony jest kilku znakomitych obcokrajowców i świetnych reprezentantów Polski. Uważa jednak, że kluczowe będą gry w przewadze. Ten element bardzo często decyduje kto ostatecznie zostaje zwycięzca.
W poniedziałek w Krakowie pierwszy mecz. Jakie znaczenie ma to pierwsze spotkanie pod kątem psychologicznym?
Każdy mecz jest tak samo ważne. W tego typu rywalizacjach każda zmiana i każde wyjście na lód może mieć kluczowe znaczenie. Ale rzeczywiście pierwsze spotkanie w jakimś stopniu ustawia proporcje i ton rozgrywek. Pamiętajmy, ż Cracovia dzisiaj zagra u siebie, a tyszanie, po tej dłuższej przerwie na pewno są głodni rywalizacji. Zespół GKS tylko czeka aby wreszcie wyjść z bloków i pokazać się kibicom. Dla niektórych zawodników to mogą być najważniejsze spotkania w karierze. Poza tym nie zapominajmy, że tyszanie muszą wygrać przynajmniej jeden mecz na wyjeździe, aby myśleć o tym upragnionym tytule mistrza Polski.
Jeśli wygrają cztery mecze, zdobędą mistrzowski tytuł po raz drugi z rzędu. To byłaby pierwsza tego typu sytuacja w historii klubu.
Dokładnie, każdy zespół musi wygrać cztery mecze, dlatego spotkania numer dwa, trzy, cztery... są tak samo ważne ten dzisiejszy.