12 800 widzów obejrzało z trybun Kraków Areny półfinałowy pojedynek Pucharu Polski pomiędzy Ciarko PBS Bank KH Sanok i Comarch Cracovią! To rekord frekwencji w polskim hokeju. Spotkanie zakończyło się zwycięstwem sanoczan 3:2. "Jesteśmy szczęśliwi, ale czujemy jakieś zmęczenie, nie jesteśmy w optymalnej dyspozycji" - mówił po końcowej syrenie napastnik Ciarko Martin Vozdecký. W rozgrywanym wcześniej półfinale pomiędzy JKH GKS-em Jastrzębie i GKS-em Tychy górą okazali się tyszanie, którzy rozbili przeciwnika 6:1. "Spotkanie ustawiły dwie pierwsze, szybko strzelone bramki. Nie powiedziałbym, że Jastrzębie wyglądało w tym meczu słabo. Myślę, że do połowy meczu było na równo - po prostu my strzelaliśmy, a oni nie" - komentował po spotkaniu napastnik tyskiej drużyny Jarosław Rzeszutko.
Jarosław Rzeszutko, GKS Tychy: Patrząc z perspektywy ostatniego gwizdka, to spotkanie ustawiły dwie pierwsze, szybko strzelone bramki. Dobrze, że akurat nam się to udało. Lód był dobry na początku każdej tercji, później stawał się coraz słabszy, więc kluczem było wytrzymać pierwsze minuty.
Nie powiedziałbym, że Jastrzębie wyglądało w tym meczu słabo. Wpływ na ich postawę miały na pewno te dwie szybko stracone bramki. Później w pierwszej tercji tak naprawdę przejęli trochę inicjatywę i Štefan (Žigárdy) sporo nam w tym momencie wybronił. A potem padły kolejne gole dla nas i myślę, że po nich jastrzębianie troszeczkę się podłamali. Ale uważam, że do połowy meczu było na równo - po prostu my strzelaliśmy, a oni nie.
W finale musimy zagrać swoje, zagrać to, co nakreśli nam trener. Cel jest taki sam jak w półfinale.
Gra się tutaj bardzo przyjemnie, naprawdę fajne miejsce. Oby Puchar Polski na Kraków Arenie stał się stałą częścią sezonu.
Leszek Laszkiewicz, JKH GKS Jastrzębie: Chcieliśmy zagrać agresywnie, takie mieliśmy założenia. Wyskoczyliśmy na nich dwójką, wybili krążek - pierwszy strzał na bramkę, pierwsza bramka. To podcięło nam skrzydła. Później druga zmiana, kolejna bramka i niestety - z takim przeciwnikiem jak Tychy ciężko wrócić do gry.
W drugiej tercji chcieliśmy jeszcze zagrać agresywnie, mieliśmy może trochę więcej z gry, ale rywale strzelili nam trzecią i czwartą bramkę. I było już praktycznie po meczu.
Wydaje mi się, że decydujące były dwie pierwsze bramki, bo w takim meczu każdy błąd decyduje o zwycięstwie. My zrobiliśmy ten pierwszy błąd w pierwszych 30 sekundach i już było źle. Nie wchodzi się dobrze w mecz, później zaczynają się błędy. Druga piątka puściła drugą bramkę. A - jak powiedziałem - ciężko odrabia się straty z taką drużyną.
Hala naprawdę robi wrażenie, jest piękna.
Martin Vozdecký, Ciarko PBS Bank KH Sanok: Na początku meczu Cracovia grała lepiej od nas. Wytrzymaliśmy do końca pierwszej tercji, w drugiej strzeliliśmy dwie bramki. Oni na początku trzeciej wyrównali szybko na 2:2, ale to nam udało się strzelić trzecią bramkę. Jesteśmy szczęśliwi, ale czujemy jakieś zmęczenie, nie jesteśmy w optymalnej dyspozycji.
O bramce Mike’a Dantona na 1:1, strzelonej w osłabieniu: Mike dobrze przeczytał zamiary Macieja Kruczka, przechwycił krążek, pięknie to strzelił. Takie bramki pomagają drużynie. Byliśmy w dołku, a ta bramka nas odbudowała.
Finał to tylko jeden mecz, możemy go wygrać, możemy przegrać. Szanse są 50 na 50.
Rafał Radziszewski, Comarch Cracovia: Cały mecz zagraliśmy nieźle, poza drugą tercją, w której być może wyszliśmy na lód zbyt pewni wygranej. Popełniliśmy dwa głupie błędy, które nie powinny się zdarzyć. To zadecydowało o tym, że przegraliśmy ten mecz.
Dziękujemy publiczności. Nie chcieliśmy ich zawieść, a zawiedliśmy i to jest przykre. Kibice stawili się licznie i ze względu na nich najbardziej szkoda, że nie zagramy w finale.