10 lat temu 22 lipca 2011 roku Anders Breivik zdetonował ładunek wybuchowy w rządowej dzielnicy Oslo, a następnie dokonał masakry, strzelając z karabinu do uczestników obozu młodzieżówki Partii Pracy. W obu miejscach zginęło łącznie 77 osób, a ponad 200 zostało rannych. Norwegowi nie podobał się sposób sprawowania władzy przez lewicową Partię Pracy, która według niego była zbyt otwarta na imigrantów.
Anders Breivik ma dziś 42 lata. Za zabójstwo 77 osób został skazany na 21 lat więzienia.
Jego najmłodsza ofiara miała 14 lat. Ostatnią była 16-letnia dziewczyna. Dwukrotnie strzelił jej w pierś, a następnie w głowę.
"Jestem pewna, że słyszałam, jak Breivik po celnych strzałach, śmiał się i krzyczał z radości" - zeznała później jedna z nastolatek, która przeżyła masakrę.
Ubrany w mundur policjanta mężczyzna urządził na wyspie Utoya polowanie na przebywającą na niej na obozie młodzież z Partii Pracy. Strzelanina trwała ponad półtorej godziny, a w międzyczasie Breivik sam zadzwonił na policję.
Kiedy policjanci dotarli na wyspę, sam złożył broń i oddał się w ich ręce.
Podczas procesu w kwietniu 2012 roku oświadczył, że nie żałuje tego, co zrobił. Mówił, że ataki w Oslo i na wyspie Utoya "były konieczne", ponieważ ich ofiary zdradziły Norwegię, popierając imigrację.
Wyrok 21 lat - najwyższy w norweskim prawie - nie oznacza, że za 11 lat Anders Breivik wyjdzie na wolność. Kara ta może być wielokrotnie przedłużana, jeśli sąd uzna, że mężczyzna zagraża społeczeństwu.
10 lat po masakrze Norweg chce sprzedać prawa do książki o swoim życiu. Za jej publikację i prawa do filmu chce 8 milionów euro. Według nieoficjalnych informacji, w tym celu miał się skontaktować z 20 filmowcami. Nie wiadomo, czy ktoś odpowiedział na propozycję masowego zabójcy.
Brevik zmienił nazwisko na Fjotolf Hansen, odsiaduje wyrok w 3-pokojowej celi w więzieniu w Skien. Ma do dyspozycji pokój do nauki, salę gimnastyczną i kuchnię, dostęp do telewizji i gier wideo.
Mimo to w 2015 roku podał do sądu państwo norweskie o łamanie praw człowieka, skarżąc się na złe warunki, w jakich odbywa karę. Twierdził wówczas, że ma zawroty głowy oraz depresję. Jego pozew został odrzucony najpierw przez sąd, a później wyrok został potwierdzony w instancjach odwoławczych. Skargę odrzucił również Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu.