Sprawcą ubiegłorocznej katastrofy w Nowym Mieście nad Pilicą był kierowca busa, który jechał z nadmierną prędkością i wyprzedzał w nieodpowiednim miejscu - stwierdzili biegli. W wypadku zginęło 18 osób. Śledztwo w tej sprawie potrwa do października.
Dochodzenia miało się zakończyć w lipcu, ale przedłużono je do połowy października, bo prokuratura czekała m.in. na opinię rzeczoznawców z Polskiego Związku Motorowego. Według Andrzeja Stojaka, Naczelnika Wydziału Śledczego w Prokuraturze Okręgowej w Radomiu, z ekspertyzy wynika, że wypadek spowodował kierowca busa, który wyprzedzając ciężarówkę, zderzył się czołowo z innym samochodem ciężarowym.
Biegli stwierdzili, że kierowca busa jechał za szybko. Potwierdzili też, że wyprzedzał przy ograniczonej widoczności, w miejscu, gdzie mnie powinien tego robić. Eksperci orzekli, że kierowca jadącego z naprzeciwka ciężarowego volvo nie miał możliwości uniknięcia zderzenia.
Prokuraturze do tej pory nie udało się odnaleźć kierowcy samochodu ciężarowego, który tuż przed zderzeniem wyprzedzał kierowca busa. Według zeznań świadków kierowca ciężarówki miał po przejechaniu pewnego odcinka zatrzymać się, wysiąść z kabiny, zobaczyć, co się dzieje z tyłu, a następnie odjechać.
Stojak zaznaczył jednak, że zeznania kierowcy ciężarówki nie wniosłyby nic nowego do śledztwa. Zdaniem prokuratora mężczyzna mógłby jedynie odpowiedzieć za nieudzielenie pomocy ofiarom wypadku.
Wcześniej śledczy zastanawiali się, czy kierowca wyprzedzanej ciężarówki nie przyczynił się do spowodowania wypadku, np. poprzez utrudnianie manewru wyprzedzania. Biegli stwierdzili jednak jednoznacznie, że wina leży po stronie nieżyjącego kierowcy busa.
Do tragicznego wypadku doszło w październiku ubiegłego roku w Nowym Mieście nad Pilicą. W czołowym zderzeniu busa z ciężarówką zginęło 18 osób. Większość pasażerów busa nie była przypięta pasami, siedzieli na prowizorycznych siedziskach - skrzynkach i deskach. Ranny został kierowca ciężarówki.