To nie jest pierwszy wypadek Kubicy
2003 i wypadek samochodu, w którym był pasażerem - to moment, kiedy po raz pierwszy wydawało się, że Robert Kubica może pożegnać się z zawodami. Potem był 2007 rok. Chyba wszyscy pamiętamy dramatyczne chwile podczas Grand Prix Kanady. Za każdym razem Robert Kubica jednak wracał.
Największym zagrożeniem dla kariery Kubicy jest ciężki uraz prawej ręki, tej samej, którą zmiażdżył w 2004 roku, jadąc jako pasażer auta prowadzonego przez kolegę - przypomina "Super Express". Wówczas uratował go włoski lekarz dr Riccardo Ceccarelli.
Operacja była skomplikowana, musiałem umieścić w jego ręce stalową płytkę i 18 tytanowych śrub. Robert mi zaimponował niesamowitą wolą walki. On nawet przez sekundę nie pomyślał, że będzie musiał się zająć czymś innym niż wyścigi - opowiadał gazecie dr Ceccarelli.
Zaledwie 4 tygodnie po zabiegu Kubica wystartował w wyścigu Formuły 3 i... wygrał!
W 2007 roku Kubica znów otarł się o śmierć. Na 27. okrążeniu w Montrealu wypadł z toru przy szybkości 230 km/godz. uderzył w barierę. Bolid koziołkował, przeleciał na drugą stronę toru i roztrzaskał się na drugiej bandzie. Wyglądało to koszmarnie, ale Polak, niemal cudem uniknął poważniejszych obrażeń. Na tor wrócił po jednym wyścigu przerwy. Co więcej rok później na tym samym torze odniósł jedyne w karierze zwycięstwo w Grand Prix.
Przypomnijmy, że w listopadzie 2009 roku Kubica startował w rajdzie Taormina Messina - to zawody z cyklu Pucharu Włoch. Wtedy też miał wypadek, polski kierowca wypadł z trasy odcinka specjalnego, na szczęście wtedy nic mu się nie stało.