W obozie władzy poważnie rozważana jest dymisja prezydenta - potwierdził Onet w trzech niezależnych źródłach. Gdyby Andrzej Duda dobrowolnie zrzekł się stanowiska, to PiS mogłoby na nowo rozpisać wybory prezydenckie w dowolnym terminie do połowy lipca.
Jak zauważa Onet, to najbardziej skrajne rozwiązanie, które jest dziś rozważane przez liderów PiS, by doprowadzić do wyborów prezydenckich na ich warunkach. Według portalu dymisja Andrzeja Dudy jest poważnie brana pod uwagę. "Wiemy, że w obozie władzy analizowano taką sytuację w oparciu o opinie prawników związanych z PiS" - pisze portal.
Jak podkreśla Onet, dymisja Andrzeja Dudy byłaby recepta na problemy związane z organizacją wyborów korespondencyjnych w maju. Głosowaniu prezydenckiemu w takim terminie sprzeciwia się niedawny wicepremier Jarosław Gowin, lider koalicyjnego Porozumienia. Dowodzona przez PiS koalicja ma w Sejmie 235 posłów, czyli raptem o 4 mandaty więcej od minimalnej większości. Jest w tym 18 mandatów Gowina i jego ludzi. Na razie wszystko wskazuje na to, że mimo prób przeciągnięcia posłów Porozumienia na swoją stronę, PiS-owi może jednak zabraknąć głosów do poparcia ustawy o głosowaniu korespondencyjnym.
Według rozmówców Onetu, jeśli prezes PiS Jarosław Kaczyński nie będzie miał gwarancji, że dysponuje większością niezbędną do uchwalenia wyborów korespondencyjnych w maju, to w ogóle nie podda tego projektu pod głosowanie. Nie może sobie pozwolić na porażkę.
Jak zauważa Onet, PiS uniknie problemów, jeśli Andrzej Duda poda się do dymisji. Zgodnie z konstytucją w takiej sytuacji głową państwa staje się automatycznie marszałek Sejmu. Konstytucja mówi też, że w razie opróżniania urzędu prezydenta, marszałek Sejmu zarządza nowe wybory "nie później niż w czternastym dniu po opróżnieniu urzędu, wyznaczając datę wyborów na dzień wolny od pracy przypadający w ciągu 60 dni od dnia zarządzenia wyborów". To dałoby PiS duże pole manewru, bo takie wyjątkowe wybory można zorganizować nawet kilka dni po rezygnacji prezydenta, a najpóźniej 2,5 miesiąca po dymisji.
W praktyce znaczy to, że gdyby Duda podał się do dymisji w tym tygodniu, to marszałek Witek może zarządzić wybory w każdym terminie od najbliższej niedzieli do połowy lipca. Druga tura, tak jak zwykle, odbyłaby się 2 tygodnie po pierwszej. A zatem nowy prezydent byłby znany najpóźniej pod koniec lipca lub na początku sierpnia.
Kancelaria Prezydenta zapowiedziała, że prezydent o godz. 8:15 wyda oświadczenie. Andrzej Duda nie odniósł się jednak do publikacji Onetu. Poinformował jedynie o kontrakcie na ułożenie Baltic Pipe.
Prezydent skomentował później na Twitterze informacje Onetu. "Onet podobno rozważa moją dymisję. W redakcji już głosowali i zdecydowali. Inne redakcje podchodzą do tego z pełną powagą. Klamka zapadła" - napisał Andrzej Duda.