Szef PO Borys Budka ma się spotkać z liderem Porozumienia, byłym wicepremierem Jarosławem Gowinem. Z nieoficjalnych informacji PAP wynika, że Budka będzie próbował przekonać Gowina, by posłowie Porozumienia pomogli odrzucić ustawę ws. wyborów korespondencyjnych.
Przed spotkaniem z Gowinem szef Platformy ma też zaprezentować własną koncepcję terminu i organizacji wyborów prezydenckich. Niewykluczone są również konsultacje Budki z liderami opozycyjnych PSL i Lewicy.
W ostatni czwartek szef Porozumienia zapowiedział cykl konsultacji z przedstawicielami klubów parlamentarnych na temat postulowanej przez Porozumienie zmiany konstytucji, która miałaby wprowadzić jedną, siedmioletnią kadencję głowy państwa. Dzięki takiemu rozwiązaniu wybory prezydenckie miałyby się odbyć za dwa lata. Na początku kwietnia Porozumienie złożyło projekt nowelizacji konstytucji w tej sprawie. Pod dokumentem podpisali się też posłowie PiS, m.in. prezes ugrupowania Jarosław Kaczyński i premier Mateusz Morawiecki.
W poniedziałek ma dojść do spotkania Gowina z szefem Platformy.
Będzie dotyczyło zażegnania kryzysu politycznego związanego z terminem i trybem przeprowadzenia wyborów. Przewodniczący Borys Budka będzie miał swoje rozwiązania, Gowin zapewne przedstawi swoje i będą o tym rozmawiać - powiedział rzecznik Platformy Jan Grabiec. Dodał, że przed południem można się spodziewać konferencji prasowej, na której lider PO przedstawi swoją koncepcję wyboru prezydenta RP.
Grabiec powtórzył, że jego ugrupowanie nie widzi możliwości zmiany konstytucji. Nie zgadza się też, by wybory prezydenckie odbyły się w maju.
Bierzemy natomiast za dobrą monetę to, że Jarosław Gowin dostrzega problem z organizacją wyborów w czasie epidemii. Rozumiemy, że zmiana konstytucji jest jedną z propozycji i w tym sensie szukamy tego, co nas łączy ponad podziałami politycznymi. Być może potrzebne jest drugie czy trzecie rozwiązanie, które sprawi, że uda się zbudować coś, co pozwoli odsunąć wybory i zająć się tym, co teraz najważniejsze - zaznaczył rzecznik PO.
Platforma dopuszcza za to, że wybory odbędą się w sposób korespondencyjny, jednak - jak zastrzegł Grabiec - w późniejszym, niż majowy, terminie, tak by można je było na spokojnie przygotować. Gdyby została zagwarantowana tajność, gdyby było odpowiednie przygotowanie i gdyby reguły znane były sześć miesięcy przed wyborami, to wszystko jest możliwe. Przecież kiedyś sami wprowadzaliśmy możliwość głosowania korespondencyjnego. Wprowadzenie tych w ostatniej chwili wrzucanych wyborów korespondencyjnych, w sposób absolutnie sprzeczny z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego, kompromituje ten pomysł - dodał Grabiec.
Z nieoficjalnych informacji PAP wynika, że Budka ma w poniedziałek próbować przekonać Gowina, by jego posłowie (w klubie PiS z rekomendacji Porozumienia zasiada 18 posłów) pomogli opozycji odrzucić ustawę dotyczącą wyborów korespondencyjnych.
Przed świętami Wielkanocnymi Sejm uchwalił ustawę, zgodnie z którą wybory prezydenckie w 2020 r. mają zostać przeprowadzone wyłącznie w drodze głosowania korespondencyjnego. Przepisy stanowią też, że w stanie epidemii marszałek Sejmu może zarządzić zmianę terminu wyborów, określonego wcześniej w postanowieniu. Ustawą zajmie się teraz Senat. Prace nad nią w senackich komisjach mają się rozpocząć pod koniec maja.
W 2006 r. Trybunał Konstytucyjny orzekł, że zmiany w ordynacji wyborczej nie powinny być wprowadzane później niż na sześć miesięcy przed wyborami, których mają dotyczyć.
Politycy PO oraz przedstawiciele pozostałych sił opozycyjnych uważają, że rząd powinien - w związku z trwającą epidemią - wprowadzić stan klęski żywiołowej, co dałoby podstawę do przesunięcia o kilka miesięcy wyborów prezydenckich. Zgodnie z art. 228 konstytucji w czasie stanu nadzwyczajnego (takim jest m.in. stan klęski żywiołowej) oraz w ciągu 90 dni po jego zakończeniu nie mogą być przeprowadzone m.in. wybory prezydenta RP, a jego kadencja ulega odpowiedniemu przedłużeniu.
Jarosław Gowin podczas kwietniowej narady z samorządowcami ze Związku Miast Polskich argumentował, że stan klęski żywiołowej oznacza konieczność pokrycia przez państwo strat przedsiębiorców. "Być może polski budżet stać jest na to przez jeden, dwa, może trzy miesiące, ale na pewno nie dłużej" - mówił Gowin na nagraniu, które 5 kwietnia ujawniła TVN24.