W USA zdania są podzielone na temat tego, kto wygrał drugą debatę telewizyjną. Zwolennicy Trumpa przekonują, że miliarder był stanowczy i skutecznie odpierał ataki byłej sekretarz stanu. Natomiast wyborcy, którzy chcą oddać głos na Hillary Clinton podkreślają, że wyglądała bardziej „prezydencko” niż Donald Trump. Po debacie telewizja CNN przeprowadziła błyskawiczny sondaż i zdaniem widzów stacji, starcie wygrała Hillary Clinton. Tak orzekło 57 procent respondentów, zdaniem 34 procent lepszy był Trump. Natomiast według opublikowanego po debacie sondażu YouGov starcie kandydatów wygrała Clinton stosunkiem 47 do 42 proc.
Była sekretarz stanu cieszyła się też większą popularnością wśród osób do tej pory niezdecydowanych - wskazało ją 44 proc., a Trumpa 41 proc. Kandydatka demokratów zdecydowanie wygrywa wśród kobiet, a Trump nieznacznie wśród mężczyzn - odpowiednio 50 proc. kobiet wskazywało na Clinton a 38 proc. na Trumpa; 46 proc. mężczyzn na republikanina, a 43 proc. na jego konkurentkę.
Portal Politico ocenił ją jako "najbrzydszą w historii" zwracając uwagę, że podczas 90 minut transmisji telewizyjnej Clinton i Trump "nazywali się kłamcami, osobami niegodnymi zaufania i sprawowania urzędu".
Politico przypomina, że wszystko zaczęło się od braku uścisku dłoni między kandydatami.
Komentatorzy zwracają uwagę na to, że jedynym pozytywnym akcentem tej debaty był moment, kiedy na koniec pytanie zadał jeden z widzów. Zapytał, czy kandydaci są w stanie wskazać jedną pozytywną rzecz, za którą szanują konkurenta. Pytanie wywołało wesołość na sali i aplauz.
Szanuję jego dzieci, jego dzieci są niewiarygodnie zdolne, bardzo oddane i myślę, że to mówi wiele o Donaldzie, nie zgadzam się prawie ze wszystkim co mówi albo robi ale szanuję jego dzieci, dla mnie jako matki i babci to bardzo ważne - podkreślała Hillary Clinton.
A Donald Trump odpowiedział: Powiedziałbym to o Hillary, nie rezygnuje, nie poddaje się, szanuję to, mówię jak jest, jest wojownikiem, nie zgadzam się z większością tego za co walczy, nie zgadzam się z jej oceną sytuacji w wielu przypadkach, ale ona walczy mocno, nie rezygnuje, nie poddaje się i uważam to za bardzo dobrą sprawę.
Wielu komentatorów zwraca jednak uwagę na to, że Trump był w czasie tej debaty na pozycji straconej po tym jak opublikowano taśmy z jego seksistowskimi wypowiedziami. A przez USA przetoczyła się burzliwa dyskusja na jego temat a wielu prominentnych polityków partii republikańskiej wycofało swoje poparcie dla kandydata.
Jak ocenia "Wall Street Journal", Trump rozpoczął debatę "pokaleczony i wyzwolony".
"Pokaleczyło go opublikowanie niesławnych taśm, na których opowiadał, jak uwodzi kobiety, w tym mężatki. Jednocześnie był wyzwolony, jednoznacznie ogłaszając swoją niezależność od republikanów i ich przywództwa, którego liczni przedstawiciele opuścili go po publikacji nagrań" - podaje w komentarzu "WSJ".
Po dość burzliwych pierwszych 30 minutach, w których pełno było wzajemnych zarzutów, Trumpowi udało się "odbudować i przeprowadzić efektowaną krytykę polityki zdrowotnej prezydenta Baracka Obamy".
Według dziennika pozostają pytania, czy udało mu się przekonać sceptycznie do niego nastawionych republikanów oraz kobiety, które mogły być dotknięte ostatnią publikacją. Komentując przebieg debaty dziennik "New York Times" ocenia, że dawała ona szansę kandydatowi republikanów na pokazanie się jako osoby "skruszonej i dorosłej", a także potrafiącej odczuwać wstyd. Mimo to "NYT" zwraca uwagę, że w przeciwieństwie do pierwszego starcia telewizyjnego Clinton "była częściej zmuszona do defensywy", a Trump pokazał pewne "zdolności".
(j.)