"Nie mam sobie nic do zarzucenia" - mówił przed sejmową komisją śledczą do spraw wyborów kopertowych Łukasz Szumowski. Były minister zdrowia w rządzie PiS tłumaczy się, dlaczego w 2020 roku rekomendował głosowanie korespondencyjne, choć wcześniej był temu przeciwny.
Łukasz Szumowski niemal od początku przesłuchań podkreśla, że dla niego najważniejsze było opanowanie sytuacji pandemicznej. Chodzi o wiosnę 2020 r., gdy Covid-19 dotarł do Polski, wszyscy byli pozamykani w domach, nie działały szkoły, a w maju miały się odbyć wybory prezydenckie.
Były minister zdrowia w rządzie PiS podkreślał, że chciał zmiany terminu wyborów.
Najbezpieczniejsze byłoby przesunięcie wyborów o dwa lata - mówił. Dodał, że każde inne rozwiązanie - w jego opinii - było obarczone ryzykiem wzrostu zakażeń.
Na pytanie, czy był przeciwny, by w tamtym czasie zajmować się wyborami, Szumowski odparł, że trudno powiedzieć, czy był przeciwny. To nie jest dobre sformułowanie. Miałem poważne obawy o bezpieczeństwo zdrowotne przy organizacji wyborów, które angażowałyby duże liczby ludności przemieszczającej się i gromadzonej się w lokalach wyborczych w jednym miejscu. Trudno powiedzieć, żebym miał kompetencje do tego, żeby być przeciwny albo za. Mogłem wyrazić swoją opinię - zaznaczył świadek.
Pytany, czy rekomendował przeprowadzenie wyborów korespondencyjnych 10 maja 2020 r. Szumowski odparł, że nie. To, co rekomendowałem, to przesunięcie wyborów prezydenckich o dwa lata. A jeśli taka zgoda polityczna w Sejmie ówczesnym nie zaistnieje, to najbezpieczniejsza forma jest taka, która ograniczy kontakty międzyludzkie - podkreślił były minister zdrowia.
Przed komisją zeznawał we wtorek również dyrektor Pionu Informatyki i Telekomunikacji Poczty Polskiej Paweł Skóra. Został wezwany, ponieważ - zdaniem przewodniczącego sejmowej komisji do zbadania wyborów kopertowych Dariusza Jońskiego (KO) - brał udział w przekazaniu Poczcie Polskiej danych osobowych z Ministerstwa Cyfryzacji (MC) w związku z planowanymi na maj 2020 r. wyborami korespondencyjnymi. Jak mówił Joński, Skóra "pojechał do MC i przegrał dane osobowe obywateli".
Świadek zeznał jednak we wtorek, że "nikt nie przegrywał bazy PESEL", ponieważ "baza została udostępniona". Dopytywany w jaki sposób, Skóra wyjaśnił, że 20 kwietnia 2020 r. w jego imieniu i "z pełnomocnictwem dwóch członków zarządu" Poczty Polskiej (PP) został w tej sprawie złożony wniosek do MC.
Jak mówił, 9 kwietnia 2020 r. PP poprosiła MC o próbkę statystyczną z bazy PESEL, którą 16 kwietnia 2020 r. otrzymała. Z kolei 22 kwietnia PP otrzymała "informację z MC na druku urzędowym", że cała baza "jest gotowa do odebrania". Wyjaśnił, że zaszyfrowaną bazę nagraną na nośniku USB "zgodnie z poleceniem przełożonego" odebrał osobiście. Do resortu i z powrotem Skóra miał przemieszczać się w konwoju pocztowym.
Przekazano mi w kopercie zaszyfrowany nośnik, bez - w tym momencie - danych dostępowych, więc nie było możliwości - w tym momencie - pozyskania danych z tego nośnika - zaznaczył Skóra. Dodał, że następnie przekazał nośnik z danymi inspektorowi ochrony danych osobowych, a ten jeszcze tego samego dnia udostępnił go służbom informatycznym.
Skóra przyznał, że miał wątpliwości co do pozyskania danych. Miałem i zgłosiłem je do mojego przełożonego, wskazując na to, że musimy zwrócić uwagę na ustawę o RODO, czy możemy przetwarzać te dane i w tym momencie udostępniać - mówił.
Paweł Skóra powiedział też, że od swoich przełożonych otrzymał polecenie rozpoczęcia prac informatycznych związanych z przeprowadzeniem wyborów korespondencyjnych. Dodał jednak, że jego wniosek ws. finansowania zadania został odrzucony. Prezes PP Tomasz Zdzikot powiedział, że wniosek zawiera ryzyka i nie może go przyjąć. Poprosił o przygotowanie kolejnego wniosku, w którym te ryzyka znikną - zeznał Skóra.
Dopytywany przez Magdalenę Filiks (KO), wyjaśnił, że nie było podstawy prawnej do przeprowadzenia takich wyborów ani umowy między PP a Ministerstwem Aktywów Państwowych na ich realizację. Była tylko decyzja (premiera) Mateusza Morawieckiego z 16 kwietnia 2020 roku - przypomniał Skóra. W jego ocenie zarząd Poczty starał się więc odwlec sprawę, ponieważ "nie było gwarancji, że za przygotowanie wyborów dostaniemy wynagrodzenie".
Skóra był pytany, czy w PP spotkał się ze zwolnieniem osób, które nie chciały wykonać zadania, powiedział, że "taka jest praktyka, tak działają instytucje publiczne, że z niewykonaniem zadania wiążą się kwestie dyscyplinarne".
Z zeznań Skóry wynika również, że 28 kwietnia 2020 r. otrzymał od przełożonych natychmiastowy zakaz wykonywania pracy. Zaznaczył, że przez kilka miesięcy nadal płacono mu pensję i "miał obowiązek odpowiadania na telefony". Powiedział też, że nie uzyskał odpowiedzi na swoje pytania o to, dlaczego odsunięto go ze stanowiska.
Wybory prezydenckie, zgodnie z zarządzeniem marszałek Sejmu z lutego 2020 r., miały się odbyć 10 maja 2020 r. w formule głosowania korespondencyjnego z powodu epidemii Covid-19. Jednak 7 maja Państwowa Komisja Wyborcza poinformowała, że ponieważ obowiązująca regulacja prawna pozbawiła PKW instrumentów koniecznych do wykonywania jej obowiązków, głosowanie 10 maja 2020 r. nie może się odbyć.
Ostatecznie wybory odbyły się 28 czerwca (I tura), a głosowano w lokalach wyborczych.