W Rosji w obwodzie biełgorodzkim, wykorzystywanym przez armię rosyjską jako punkt przejściowy, rośnie liczba gwałtów na mieszkankach - podaje Służba Bezpieczeństwa Ukrainy. SBU powołuje się przy tym na przechwyconą rozmowę telefoniczną: "Mamy w prokuraturze tyle zgłoszeń o gwałtach (...)".
"Rosyjscy wojskowi zaczęli dopuszczać się masowych zbrodni nawet na terytorium Rosji" - pisze SBU w komunikatorze Telegram.
W obwodzie biełgorodzkim przy granicy z Ukrainą, wykorzystywanym przez rosyjskie wojsko jako punkt przejściowy, znacznie wzrosła liczba zgłoszeń w sprawie gwałtów - podaje ukraińska służba, powołując się na przechwyconą rozmowę.
"Mamy w prokuraturze tyle zgłoszeń o gwałtach (...)" - mówi małżonka rosyjskiego wojskowego, która - według SBU - pracuje w rosyjskich organach ścigania.
Jak dodaje, do gwałtów zaczęło dochodzić częściej po przybyciu żołnierzy z innych regionów - czytamy.
"Mama mówi, że do nich przyjechał tam i Władywostok i Chanty-Mansyjsk, Chakasja" - wylicza kobieta.
Opowiada historię dziewczyny, której znajomość z rosyjskim wojskowym zakończyła się zgwałceniem przez 15 wojskowych - zaznacza SBU.
"Widzimy więc, że przez własną armię cierpią też Rosjanki. Ciekawe, co na taką tendencję powie kobieta z innej rozmowy przechwyconej przez SBU, która zachęcała swojego męża do gwałcenia Ukrainek?" - dodaje SBU we wpisie.
"Idź tam, gwałć Ukrainki i nic mi nie mów. Zrozumiano?" - rozmowę telefoniczną takiej treści przechwyciły ukraińskie służby specjalne w połowie kwietnia.
Na nagraniu słychać, jak kobieta mówi: "Gwałć tam ukraińskie baby. Nic mi nie mów. Dobra? (śmiech)". Mężczyzna odpowiada: "Gwałcić i nic ci nie mówić?". "Tak, żebym nic nie wiedziała. A co?" - mówi kobieta, śmiejąc się. "Mogę, tak?" - pyta mąż. "Tak, pozwalam. Tylko zabezpieczaj się" - stwierdza małżonka, na co jej mąż odpowiada: "Dobrze".
Dziennikarze programu Schemy i rosyjskiej redakcji Radia Swoboda poinformowali później, że ustalili tożsamość osób z nagrania. Rozmówcy to 27-letni Roman Bykowskij i Olga Bykowska pochodzący z obwodu orłowskiego na zachodzie Rosji. Według dziennikarzy rodzina mieszka na anektowanym Krymie.
Mężczyzna dawniej służył w Rosgwardii i w pułku, który brał udział w aneksji Krymu. Po rozpoczęciu pełnowymiarowej ofensywy rosyjskiej na Ukrainie wkroczył do obwodu chersońskiego.