Rosjanie zbombardowali należący do Caritas-Spes magazyn pomocy humanitarnej we Lwowie. Łącznie zniszczono trzy budynki, w których znajdowało się 300 ton pomocy humanitarnej. To był taki hub, gdzie pomoc była przewożona i później rozprowadzana na całą Ukrainę. W związku z tym to bombardowanie z pewnością zachwieje całą logistyką na Ukrainie. Sytuacja jest trudna - tak te wydarzenia na antenie Radia RMF24 komentował Marcin Majewski z Caritas Polska.
Aktualnie we Lwowie trwa szacowanie strat i określanie skali zniszczeń. Wiadomo już, że nie ma ofiar śmiertelnych, ale straty czysto materialne są bardzo duże. Tej pomocy było faktycznie bardzo dużo. Ona, już było wiadomo, miała jechać do Odessy, do Żytomierza, do Zaporoża, do obwodu Dniepropietrowskiego i niestety nie pojedzie - mówił gość Piotra Salaka.
W wyniku rosyjskiego ataku przepadła pomoc o różnorakim charakterze. Spłonęło bardzo dużo żywności, środków higienicznych. W magazynach było sporo agregatów prądotwórczych i one na nieszczęście też tam spłonęły. Potrzebujemy wody, bo ogromne jej ilości niestety zmarnowały się podczas tego ataku. Wszystkie te rzeczy są potrzebne - wymieniał przedstawiciel Caritas Polska.
Polski Caritas uruchomił już zbiórkę na swojej stronie internetowej, z której fundusze mają w jakimś stopniu zrównoważyć straty. Cała pomoc rzeczowa przekazana na Ukrainę przez Caritas Polska od wybuchu wojny na Ukrainie to ponad 250 milionów złotych. Samych paczek żywnościowych przekazaliśmy ponad 90 tysięcy o wartości ponad 30 milionów złotych - przytaczał Majewski.
Gość Radia RMF24 zachęca do wspierania pomocy organizowanej przez tą organizację. To są ogromne potrzeby. Wiemy, co dzieje się na Ukrainie. Ta wojna ciągle trwa i nikt nie wie, kiedy się zakończy - podkreślał.
Opracowanie: Dorota Hilger