Życie bywa przewrotne, o czym przekonał się Timur Miasnikow. Pułkownik rosyjskiego wywiadu wojskowego, który przeżył wojnę w Ukrainie, jest jedną ze 144 ofiar ataku terrorystycznego w Krasnogorsku pod Moskwą.
Timur Miasnikow, który brał udział w wojnie w Ukrainie, wrócił do kraju na kilka dni przed zamachem, by spotkać się z rodziną.
Mężczyzna był w piątek 22 marca z żoną i dzieckiem w sali koncertowej Crocus City Hall, która została zaatakowana przez terrorystów.
Niezależny rosyjski portal Mediazona poinformował, że były wojskowy otrzymał trzy rany postrzałowe, od których kilka dni później - mimo prób ratowania mu życia przez lekarzy - zmarł.
Byłemu pułkownikowi wywiadu zagranicznego rosyjskiego resortu obrony udało się uratować żonę i syna.
Serwis Mediazona zwrócił uwagę, że Miasnikow znalazł się na liście rannych, która została opublikowana dzień po zamachu przez Ministerstwo Sytuacji Nadzwyczajnych.
W piątek 22 marca terroryści zaatakowali salę koncertową Crocus City Hall w podmoskiewskim Krasnogorsku.
Do widzów otwarto ogień, eksplodowały ładunki wybuchowe. Wybuchł pożar, w wyniku którego zawalił się dach budynku.
Według danych rosyjskich władz, zginęły 144 osoby, a 551 zostało rannych.
We wtorek 26 marca w rosyjskich mediach pojawiły się przypuszczenia, że dokładna liczba zabitych będzie prawdopodobnie niemożliwa do ustalenia, ponieważ wiele ciał całkowicie spłonęło w pożarze. Dzień później telegramowy kanał "Baza" opublikował "przecieki" z rosyjskich struktur siłowych, że 95 osób uznano za zaginione.
Odpowiedzialność za atak wzięła na siebie organizacja Państwo Islamskie Prowincji Chorasan, czyli afgańskie skrzydło terrorystycznego ugrupowania Państwo Islamskie.
Rosyjskie organy ścigania powiadomiły, że schwytano czterech sprawców zamachu, obywateli Tadżykistanu, a także kilku ich domniemanych wspólników. Sąd w Moskwie zdecydował o aresztowaniu tych osób do 22 maja w oczekiwaniu na proces.