Ksiądz nad głową trzymał krzyż i szedł w kierunku rosyjskich żołnierzy, chciał rozmawiać z nimi o pokoju. Ci, zamiast dyskutować, zastrzelili go i jego asystenta, a później, dla "zabawy", kilkakrotnie przejechali ich ciała czołgiem – mówi PAP Olga, naoczny świadek wydarzeń, do których doszło na początku marca w podkijowskiej Jasnohorodce.
Zmierzający w kierunku Kijowa Rosjanie trafili 5 marca na broniącą wstępu do Jasnohorodki barykadę ukraińskiej obrony terytorialnej. Położona w obwodzie kijowskim wieś liczyła, przed 24 lutego, około 800 mieszkańców. Wśród nich był Rostysław Dudarenko, kapłan Kościoła Prawosławnego Ukrainy.
Pomiędzy nacierającymi orkami i naszymi chłopcami wywiązała się zacięta walka. Nasi nie mieli większych szans - było ich mniej, teren jest niemal niemożliwy do obrony. W pewnym momencie na drodze pojawił się nasz ksiądz, szedł w stronę Rosjan z krzyżem i towarzyszącym mu asystentem, chciał zatrzymać rozlew krwi - wspomina mieszkanka Jasnohorodki.
45-letniego Dudarenkę wraz z asystentem zastrzelono na miejscu. Potem dla zabawy jeździli po ich ciałach czołgami. Pamiętam porozrzucane wokół miejsca walk członki, do dziś czuję zapach krwi, który wtedy wypełnił okolicę - mówi rozmówczyni PAP.
Kobieta dodaje, że ciało księdza i innych zabitych tego dnia osób zabrano dzień później, gdy przesuwający się w stronę ukraińskiej stolicy Rosjanie opuścili wieś. Najpierw ich szczątki przewieziono do Fastowa, później po naszych apelach księdza oddano wiosce, gdzie pochowano go z należnymi honorami - tłumaczy Olga.
Wieczna pamięć bohaterom Jasnohorodki - czytamy na ustawionym nad wjazdem do wsi billboardem przedstawiającym zdjęcia zabitych przez Rosjan mieszkańców miejscowości.
Ksiądz Dudarenko z Jasnohorodki był kapłanem Kościoła Prawosławnego Ukrainy. W tej samej miejscowości znajdował się również inny duchowny, należący do Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego.
Większość z nas należała i należy nadal do kościoła ukraińskiego. Do moskiewskiego chodziło kilku, głównie lokalni politycy - przyznaje rozmówczyni PAP. Położony przy wjeździe do wsi kościół zbudowano dla Kościoła Prawosławnego Ukrainy i reprezentującego go w Jasnohorodce księdza Dudarenki.
Mieszkańcy wsi od początku inwazji podejrzewali podlegającego Moskwie kapłana o współpracę z rosyjską armią. Przed atakiem na wieś całymi dniami wisiał na telefonie. Nie wiedzieliśmy wówczas, z kim tak rozmawiał, ale dziś sprawa wydaje się jasna: naprowadzał Rosjan na ukraińskie pozycje - wyjaśnia Olga. Po walkach przy wjeździe do miasta zebrał broń, którą trzymał później w kościele. Ściany świątyni jeszcze wcześniej pokrył rosyjskimi barwami narodowymi - dodaje.
Po odzyskaniu przez Ukraińców kontroli nad regionem, Służba Bezpieczeństwa Ukrainy pod zarzutem kolaboracji zatrzymała należącego do Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego kapłana.
Pochowanemu w Jasnohorodce Dudarence przekazano symbolicznie utraconą przed laty świątynię, która na powrót stała się własnością Kościoła Prawosławnego Ukrainy.