27-letnia Wiktoria Roszczyna, ukraińska dziennikarka i działaczka społeczna zmarła w więzieniu w Rosji. Okoliczności jej śmierci są nieznane. Rzecznik Komisji Europejskiej Peter Stano powiedział w piątek, że KE jest przerażona tymi doniesieniami.
Dziennikarka zniknęła 3 sierpnia ubiegłego roku na terenach okupowanych przez Rosję, gdzie relacjonowała wydarzenia wojenne. Dopiero w maju tego roku rosyjskie władze miały przyznać, że przetrzymują Roszczynę.
O śmierci 27-latki nie wiadomo prawie nic. Miała umrzeć 19 września, a fakt ten potwierdził oficjalnie w czwartek ukraiński rzecznik praw człowieka Dmytro Łubinec.
W rozmowie z portalem Suspilne przedstawiciel wywiadu wojskowego Ukrainy (HUR) Andrij Jusow powiadomił, że Roszczyna była na listach wymiany więźniów i oczekiwano, że w najbliższym czasie powróci na Ukrainę.
Strona rosyjska miała informować, że dziennikarka zmarła w trakcie transferu z więzienia w Taganrogu do Moskwy.
Ukraińska Prawda powołuje się na byłych więźniów Taganroga, którzy opisują ten zakład jako słynący z najbardziej brutalnych tortur.
"Taganrog znany jest jako jedno z najbardziej okrutnych miejsc przetrzymywania Ukraińców na terytorium Federacji Rosyjskiej. To miejsce nazywa się piekłem na ziemi. W Taganrogu przetrzymywani są obrońcy Azowa, którzy walczyli w obronie Azowstalu. Zwolnieni ludzie mówią o strasznych torturach. Tam każdy, z kogo chcą zrobić przestępcę, przyznaje się do winy i składa oświadczenie na swój temat. Więźniowie następnie zostają przeniesieni do Rostowa i osądzeni" - napisała w mediach społecznościowych działaczka społeczna Tatiana Katryczenko, która twierdzi, że od początku wojny Rosjanie wykorzystywali Taganrog do przetrzymywania ukraińskich jeńców i cywili, w tym kobiet.