Latem mamy poznać pierwszy raport z prac komisji ds. badania wpływów rosyjskich i białoruskich w Polsce w latach 2004-2024. Szefem komisji będzie generał Jarosław Stróżyk. Mówiąc o tym na konferencji prasowej, premier Donald Tusk poinformował o zatrzymaniu w nocy trzech kolejnych osób, podejrzanych o sabotaż. Nie wykluczył, że za potężnym pożarem na Marywilskiej w Warszawie stały rosyjskie służby. One też według jego informacji wykorzystują tysiące migrantów do wojny hybrydowej z Polską.
Premier Donald Tusk wydał zarządzenie ws. powołania komisji ds. badania wpływów rosyjskich i białoruskich w Polsce w latach 2004-2024. Zapowiedział, że jej pracom przewodniczyć będzie szef SKW generał Jarosław Stróżyk.
Komisja będzie liczyła od 9 do 13 osób, a kandydatów przedstawią ministrowie.
Szef rządu zapowiedział, że pierwszy cząstkowy raport z prac komisji będzie latem.
Mam nadzieję, że do końca roku większość tych spraw, które bulwersowały opinię publiczną, znajdzie swój opis, niekoniecznie wyjaśnienie, bo to nie będzie komisja śledcza - zapowiedział.
Zapewnił też, że celem komisji nie jest ściganie przeciwników politycznych.
Nawet mi do głowy nie przyszło, by efektem pracy tej komisji był np. zakaz kandydowania Jarosława Kaczyńskiego do parlamentu. (...) Nie będziemy ścigać przeciwników politycznych - mówił.
Dodał, że efektem prac komisji "najprawdopodobniej będą wnioski do prokuratury i opinie, dlaczego zaniechano badania tych spraw w uprzednich latach".
Donald Tusk poinformował o zatrzymaniu minionej nocy kolejnych trzech osób, podejrzanych o sabotaż.
Wczoraj w TVN24 mówił o aresztowaniu dziewięciu osób. Mamy w tej chwili aresztowanych dziewięciu podejrzanych z postawionymi zarzutami, którzy zaangażowali się bezpośrednio na zlecenie rosyjskich służb w akty sabotażu w Polsce. Dotyczy to pobicia, podpalenia, próby podpalenia - poinformował w wywiadzie.
Szef rządu podkreślił, że "służby pracują tutaj naprawdę bardzo wydajnie, jeśli chodzi o te próby sabotażu i dywersji na terenie Polski i państw sąsiednich". Tusk wskazał na Litwę i Łotwę.
Jak powiedział premier Tusk, rząd sprawdza wątki, że służby rosyjskie miały coś wspólnego z głośnym pożarem na Marywilskiej. One są dość prawdopodobne - oświadczył szef rządu, choć śledztwo, które ma wyjaśnić wszystkie aspekty tego, co wydarzyło się w hali, trwa.
Chodzi o pożar centrum handlowego Marywilska 44 w Warszawie, które spłonęło 12 maja. Strażacy mówili wtedy, że ogień wybuchł najprawdopodobniej w kilku miejscach.
W hali znajdowało się ponad 1400 sklepów i punktów usługowych. Były one wynajmowane głównie przez Azjatów, którzy stracili źródło utrzymania.
Tusk zapowiedział, że od czwartku poszkodowani mogą się zgłaszać o pomoc do ZUS.
Premier poinformował na konferencji prasowej, że na terenie Rosji znajdują się wielotysięczne grupy migrantów wykorzystywanych przez Moskwę w wojnie hybrydowej z Polską.
Jak mówił, presja migracyjna na wschodnią granicę Polski nie jest spontaniczna, a obecną migrację organizuje Rosja. Ponad 90 procent tych, którzy przekraczają polską granicę nielegalnie, to ludzie dysponujący rosyjskimi wizami - wyjaśniał.
Jak dodał, są to przede wszystkim osoby z Somalii, Erytrei, Jemenu i Etiopii, które przez "jedno z państw arabskich" przybywają drogą lotniczą do Moskwy, skąd "w sposób zorganizowany, transportem kołowym lub kolejowym, trafiają na Białoruś".
Premier przekazał, że informacja uzyskana dzięki współpracy ze służbami sojuszniczymi wskazuje, że na terenie Rosji zlokalizowano kilka miejsc koncentracji tysięcy takich osób.