"Rosjanie już od pewnego czasu słowami generała Siergieja Surowikina sygnalizowali, że prawdopodobnie oddadzą zachodni brzeg Dniepru" - skomentował ostatnie doniesienia z wojny w Ukrainie Maciej Szopa, analityk portalu Defence24. Razem z Tomaszem Terlikowskim rozmawiali o tym, co będzie dalej, jeżeli rosyjskie wojsko faktycznie wycofa się spod Chersonia.
Tomasz Terlikowski zaczął od pytania, po co Rosjanom propagandowe komunikaty o tym, że Polki szturmują Chersoń. Trzeba by się tutaj wgryźć w rosyjski kod kulturowy, żeby spróbować zrozumieć, dlaczego taka informacja się pojawiła. Być może to, że kraj wysyła swoje kobiety do walki, jest zdaniem Rosjan dowodem na to, że polscy mężczyźni są słabi - stwierdził Maciej Szopa. Zdaniem eksperta to nie pierwszy raz, kiedy Rosjanie używają kobiet w swojej propagandzie - podobne informacje pojawiały się także przy wojnach w Gruzji i Czeczeni.
Później został poruszony temat doniesień o wycofywaniu się wojsk rosyjskich spod Chersonia. Analityk portalu Defence24 twierdzi, że może mieć to związek z planem wysadzenia tam koło Nowej Kachowki lub detonacji jakichś ładunków w Chersoniu. Sprawa wydaje się podejrzana. Szczególnie że Rosjanie już od pewnego czasu słowami generała Siergieja Surowikina sygnalizowali, że prawdopodobnie oddadzą ten zachodni brzeg Dniepru - powiedział Maciej Szopa.
Według eksperta nie można wykluczyć także użycia broni jądrowej: Jeżeli Rosjanie chcieliby zadać wysokie straty Ukraińcom, to łatwiej byłoby zdetonować jakiś ładunek atomowy w Chersoniu, niż robić tak jak za II wojny światowej w Kijowie Sowieci - dokonywać zaminowania klasycznymi ładunkami Starego Miasta.
Tomasz Terlikowski przypomniał, że obecnie pojawią się głosy nawet ze strony USA, by Ukraina i Rosja usiadły wspólnie do stołu negocjacyjnego. Pytanie, jakie warunki postawią Rosjanie, bo oni na pewno będą chcieli wyjść z tego wszystkiego z twarzą. Putin ma wyjść jako przywódca, który jakieś ziemie podbił w wyniku tej wojny. Nie może pokazać Rosjanom, że te wszystkie potworne straty różnego typu były pozbawione sensu - stwierdził gość programu RMF24. Zwrócił także uwagę na ukraińską perspektywę takiego rozwiązania:
Trzeba pamiętać, że gdyby prezydent Zełenski teraz zgodził się na jakiś kompromis, to jego naród by go z tego rozliczył. Zginęło mnóstwo żołnierzy, mnóstwo cywilów poniosło wielki wysiłek, dzięki czemu wygrywają. Nagłe oddanie ziemi nie przysporzyłoby - delikatnie mówiąc - poparcia.
Oprac. Kinga Adamczyk