To braku szacunku dla poległych żołnierzy Armii Czerwonej - tak premier Słowacji Robert Fico ocenił fakt, że na wczorajsze uroczystości 79. rocznicy wyzwolenia Bratysławy nie przybyli dyplomaci z Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych. Byli ambasadorzy Rosji i Białorusi.
W uroczystościach przed pomnikiem żołnierzy radzieckich uczestniczyło ponad 200 osób. Niektórzy mieli ze sobą rosyjskie flagi. Według doniesień prasowych domagano się, by zabrzmiał nie tylko słowacki hymn, ale także Związku Sowieckiego. W uroczystościach premierowi towarzyszyło kilku członków rządu.
Premier Słowacji Robert Fico udzielił z okazji rocznicy wywiadu rosyjskiej telewizji państwowej. Zakończył go, mówiąc po rosyjsku "spasiba".
Fico określił nieobecność ambasadorów UE jako oznakę braku szacunku dla poległych żołnierzy Armii Czerwonej. Dodał, że dyplomaci nie przyszli "z irracjonalnych powodów". Wiceprzewodniczący parlamentu Lubosz Blaha uznał ich nieobecność za "straszną hańbę".
Fico powtórzył, że słowacki rząd nie będzie militarnie pomagał zaatakowanej Ukrainie. Skrytykował fakt, że kraje UE nie domagają się natychmiastowego pokoju, ale wspierają - jak powiedział - mordowanie Słowian. Uznał też, że Zachód nie chce dopuścić do sukcesu Rosji w konflikcie na Ukrainie. Konsekwencją będzie jego zdaniem długotrwały konflikt militarny. Stwierdził też, że UE nie może być organizacją promującą wojnę.