Rosyjska bomba kierowana uderzyła w piątek w dzielnicę mieszkalną i plac zabaw w Charkowie. Jak podają lokalne władze, zginęło siedem osób, a 97 zostało rannych. Prezydent Zełenski poinformował, że wśród ofiar jest 14-letnia dziewczyna. O ataku pisze agencja Reutera.

Atak doprowadził m.in. do zapalenia się 12-piętrowego bloku. Gubernator regionu Oleg Syniehubow podał, że ok. 20 spośród poszkodowanych jest w ciężkim stanie. Medycy udzielali pomocy ludziom w różnym wieku, tuż pod zaatakowanym budynkiem.

Kilka samochodów zaparkowanych na zewnątrz zostało zniszczonych przez ogień.

Rosyjska armia uderzyła w piątek w pięć lokalizacji w Charkowie. Oprócz bloku trafiono jeszcze m.in. w magazyn. Uszkodzone zostały również trzy domy.

Charków jest pod stałym ostrzałem Rosjan od początku pełnoskalowej wojny. Ostatnimi czasy ataki straciły na intensywności, co jest wiązane z niespodziewaną inwazją Ukraińców w rosyjskim obwodzie kurskim.

Ukraińskie władze podały, że do piątkowego ostrzału użyto pięciu lotniczych bomb kierowanych odpalonych znad obwodu biełgorodzkiego. Broń tego typu jest trudna do zniszczenia i w ostatnich miesiącach sieje postrach we wschodnich rejonach Ukrainy.

Prezydent Zełenski ponawia apele

Atak nie miałby miejsca, gdyby nasze siły obronne miały możliwość zniszczenia rosyjskich samolotów wojskowych w miejscu, w którym się znajdują — powiedział Zełenski w wideo udostępnionym m.in. w serwisie X, w którym odnosi się do piątkowego ataku. 

Nie ma racjonalnego powodu, aby ograniczać obronę Ukrainy - dodał, ponawiając apel o rozluźnienie ograniczeń nakładanych przez Zachód na użycie udostępnianej przezeń broni.

Rosjanie od początku wojny konsekwentnie zaprzeczają celowemu atakowaniu cywilów.