Kanclerz Niemiec Olaf Scholz podczas dzisiejszej konferencji prasowej nazwał prezydenta Rosji Władimira Putina "zbrodniarzem wojennym". Szef niemieckiego rządu podkreślił, że Niemcy będą ścigać wszystkie zbrodnie, za które jest odpowiedzialny.
W trakcie tzw. letniej konferencji prasowej kanclerz przez blisko dwie godziny odpowiadał na pytania mediów, dotyczące przede wszystkim rosyjskiej inwazji na Ukrainę i jej konsekwencji, a także kwestii bezpieczeństwa energetycznego Niemiec i dostaw gazu z Rosji.
Nastał poważny czas - rozpoczął Scholz, mówiąc o sytuacji energetycznej przed zimą. Zapewnił przy tym, że zbiorniki gazu są coraz lepiej napełnione, odniósł się też do dodatkowego wytwarzania energii elektrycznej z węgla.
Potwierdził ponadto, że cały czas rozważana jest kwestia czasowego przedłużenia pracy trzech pozostałych elektrowni jądrowych.
Jak potwierdził kanclerz, rząd "zajmuje się modernizacją gospodarczą z myślą o radzeniu sobie ze zmianami klimatycznymi". Podkreślił, że "przejście na odnawialne źródła energii jest teraz jeszcze pilniejsze". Potwierdził, że "Niemcy chcą być neutralne pod względem emisji dwutlenku węgla do 2045 roku".
Zapytany, czy "boli go fakt, że niemieckie firmy nadal płacą za gaz z Rosji", Scholz odparł: Słusznie postanowiono, że nie będzie sankcji dotyczących gazu. Sankcje nie powinny zaszkodzić Niemcom i innym krajom bardziej, niż samej Rosji.
Na pytanie, czy obawia się napięć społecznych wobec podwyżek cen energii i pogorszenia sytuacji w kraju, kanclerz odpowiedział: Nie, nie sądzę, żeby w tym kraju miały być niepokoje. A to dlatego, że jesteśmy państwem opiekuńczym, a pomoc w tej sytuacji musi być skuteczna. Zapowiedział, że "obywatele i przedsiębiorcy nie powinni być postawieni sami z ciężarem kryzysu.
Planowane terminale gazu LNG mają być gotowe już niedługo, a pierwsze z nich zostaną włączone do systemu tej zimy.
Ze względu na sytuację na światowym rynku może to być nieco droższe, niż wcześniej, ale jest to sposób na zapewnienie wystarczającej ilości gazu - poinformował Scholz.
Kanclerz był pytany także o ocenę poczynań rosyjskiego przywódcy Putina. Potwierdził, że uważa go za "zbrodniarza wojennego".
To wojna kryminalna. Będziemy ścigać wszystkie zbrodnie, które da się konkretnie zidentyfikować - podkreślił Scholz, dodając, że "Putin jest odpowiedzialny za tę wojnę, ponieważ sam unieważnił zawarte porozumienia, zgodnie z którymi nie można po prostu zaatakować sąsiedniego kraju".
Szefa rządu zapytano także, na jakich warunkach byłby skłonny ponownie przyjąć Putina w Niemczech.
Jeśli chodzi o Putina jest jasne, że to wojna, którą trzeba zakończyć. Rosja zaatakowała swoich sąsiadów. To, co teraz powinno się wydarzyć, to Rosja powinna zdać sobie sprawę, że musi dojść do porozumienia z Ukrainą i że nie będzie dyktować warunków pokoju - powiedział Scholz. Jeśli chodzi o byłego kanclerza Gerharda Schroedera i jego działania mediacyjne z Rosją i Putinem, Scholz stwierdził krótko, że "nie wie" czy są przydatne.
Kanclerz unikał odpowiedzi na pytania o aferę finansową cum-ex. Nic - odpowiedział krótko Scholz, zapytany o pieniądze znalezione w skrytce jego partyjnego kolegi z SPD Johannesa Kahrsa.
Dziennikarze prawdopodobnie będą wiedzieć wcześniej od niego, skąd się to wzięło - dodał.
Na kolejne pytania o aferę odpowiedział: Udzieliłem już informacji, które są możliwe. Tak jest od dwóch i pół roku, nic się nie zmieniło. Niewiarygodna liczba akt i przesłuchań potwierdza jedynie, że nie było żadnych wpływów politycznych - skomentował.
Scholz stwierdził, że jest pewien tego, że obecna koalicja rządowa przetrwa cztery lata, a rząd radzi sobie "z poważnymi wyzwaniami, których nie można było przewidzieć w porozumieniu koalicyjnym".
Gdybym był nauczycielem, to promowałbym obecną koalicję do następnej klasy - podkreślił kanclerz.