Cywile w miastach na wschodzie Ukrainy są kolejnym celem rzeźników z Buczy. O rosyjskiej próbie rozpoczęcia nowej krwawej ofensywy w Donbasie mówił w nocy prezydent Wołodymyr Zełenski.
Odnalezione masowe groby i doniesienia o gwałtach na kobietach sprawiły, że 1600 rosyjskich żołnierzy z 64. brygady zmechanizowanej zostało oskarżonych o zbrodnie wojenne. Najnowsze doniesienia z frontu dowodzą, że teraz rzeźnicy z Buczy są w drodze do nowych miast na wschodzie Ukrainy.
"Ci, którzy dokonali zbrodni ludobójstwa w Buczy, mogą to powtórzyć w innych miastach" - ostrzegł ukraiński wywiad. Nie wyklucza on, że w przerzuceniu żołnierzy na front wschodni chodzić może o pozbycie się niewygodnych świadków i sprawców masakry cywilów w Buczy.
Źródła w NATO ostrzegają przed "straszoną" i "barbarzyńską" ofensywą.
Szef władz obwodowych Ługańska Serhij Hajdaj uważa, że wojska rosyjskie przystąpią do ofensywy za 3-4 dni i może dojść do większej rzezi niż w Buczy, Mariupolu czy Irpieniu.
"Obserwujemy stały napływ nowych sił, sprzętu i ludzi" - powiedział i dodał, że ukraińscy obrońcy są gotowi na spotkanie z nieproszonymi gośćmi w obwodzie ługańskim.
Z kolei wicepremier Ukrainy Iryna Wereszczuk wezwała mieszkańców obwodu charkowskiego, donieckiego i Ługańskiego do ewakuacji. "Uciekajcie, póki jest to możliwe" - zaapelowała.
Korespondent BBC w Ługańsku Jonathan Beale donosi, że na własne oczy widział długie sznury aut, którymi mieszkańcy próbowali przedostać się na zachód. Opisuje, że ulice opustoszały.
Serhij Hajdaj przekazał, że od lutego, czyli początku rosyjskie inwazji, z regionu uciekło 30 000 ludzi. W internecie pojawiły się zdjęcia tłumu ludzi kłębiącego się na dworcu w Kramatorsku, by dostać się do pociągów. Miasto miało opuścić już 8000 mieszkańców.