Bicie, brak pożywienia i opieki medycznej - rosyjskie obozy filtracyjne we wsiach Bezimenne i Kozacke w obwodzie donieckim to prawdziwe obozy koncentracyjne i są w nich sale tortur oparte na modelu wypracowanym przez Niemcy hitlerowskie - napisała w mediach społecznościowych ukraińska rzeczniczka praw człowieka Ludmyła Denisowa.
W zeszłym miesiącu okupanci zatrzymali wszystkich mężczyzn z kilku rejonów Mariupola w ramach tzw. filtracji. Około dwóch tysięcy osób zostało wywiezionych do wsi Bezimenne i Kozacke w rejonie nowoazowskim - poinformowała Denisowa.
Jak opisała, Rosjanie nie pozwolili wywiezionym mężczyznom na zabranie rzeczy osobistych, a paszporty i inne dokumenty zostały skonfiskowane w ramach potwierdzania tożsamości. Mężczyźni zostali zamknięci w szkole i w lokalnym klubie. Śpią na podłodze w korytarzach, nie mają zapewnionej żadnej opieki medycznej.
W Bezimennem odnotowano pierwszy przypadek gruźlicy. W obozie we wsi Kozacke zmarł mężczyzna. Rosjanie nie pozwolili na sprowadzenie pomocy medycznej.
Przetrzymywanym daje się do jedzenia bałandę - zupę z liści łobody i ostu, która, jak komentuje rzeczniczka praw człowieka, "nie za bardzo nadaje się do spożycia".
Mężczyźni są bici i torturowani za najmniejszą oznakę nieposłuszeństwa. Przetrzymywani w obozach, w tym chorzy i niepełnosprawni, są rekrutowani do pracy pod nadzorem rosyjskiego wojska.
W tym tygodniu przekazano naszym obywatelom, że wezmą udział w "paradzie", która odbędzie się 9 maja w Mariupolu w roli "więźniów". Z tego powodu będą ubrani w mundury ukraińskiej armii - napisała Denisowa.
Rzeczniczka praw człowieka podkreśliła, że w Mariupolu pozostały głównie kobiety, które ukrywają się przed rosyjskimi okupantami, aby nie zostać zgwałconymi i zabitymi. Rosyjskie działania w Mariupolu to ludobójstwo narodu ukraińskiego - stwierdziła Denisowa.