"W lecie spodziewamy się wielkiej rosyjskiej ofensywy, której celem będzie coś więcej niż tylko niewielkie zyski terytorialne" - przekazał BBC były dowódca Dowództwa Połączonych Sił Wielkiej Brytanii. Rosja ma w ręku wszystkie możliwe atuty i każe Ukraińcom zgadywać, gdzie nastąpi główne uderzenie. Słowa generała Sir Richarda Barronsa zbiegają się z oświadczeniem głównodowodzącego Sił Zbrojnych Ukrainy, który stwierdził, że sytuacja na froncie wschodnim znacznie się pogorszyła.
W Donbasie wypogodziło się, ale słońce świeci tam dla Rosjan. Ziemia wyschła, co umożliwia okupantowi ruszenie czołgami na otwarte przestrzenie. Grupy szturmowe atakują w kierunku Łymana i Bachmutu. W rejonie pokrowskim (obwód dniepropietrowskim) odnotowano ataki "dziesiątków czołgów i wozów bojowych piechoty" - przekazał Naczelny Dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy Ołeksandr Syrski.
Ukraińskie linie chwieją się. Siłom Kijowa brakuje niemal wszystkiego, ale przede wszystkim amunicji artyleryjskiej i baterii przeciwlotniczych. Wróg wykorzystuje wahanie zachodnich partnerów Ukrainy i zwiększa wysiłki na froncie wschodnim. Nawałnica przybiera na sile, a punkt kulminacyjny ma nadejść jeszcze tego lata. Gdy o totalnej ofensywie Rosji mówi się głośno od kilku tygodni, pomoc dla Ukraińców wciąż nie nadchodzi. "Ukraina może poczuć, że nie wygra. A kiedy dojdzie do tego punktu, dlaczego ludzie mają chcieć dłużej walczyć i umierać, tylko po to, by bronić tego, czego obronić się nie da" - pyta generał Sir Richard Barrons, sugerując, że okres letni może być krytyczny dla przyszłości wojny.
Już teraz mówi się, że liczebnie rosyjska armia przewyższa tę z początków inwazji. Przestawienie przez Kreml gospodarki na tryb wojenny, przyniosło efekty. Zdaniem ekspertów CNN, Rosja jest w stanie dostarczać na front ok. 125 naprawionych lub nowych czołgów miesięcznie. Te kwotę uzupełniają setki nowych dronów bojowych i ponad 100 pocisków dalekiego zasięgu.
Krok po kroku wojska Władimira Putina budują swoją przewagę. Rosjanie nie popełniają już takich błędów, jak na początku wojny. Są metodyczni i bezwzględni w realizowaniu swojej strategii. Okupanci gromadzą swoje siły we wszystkich strategicznych punktach frontu, uniemożliwiając Ukraińcom zgadnięcie, gdzie nastąpi główne uderzenie.
"Widzimy jak Rosja rozbija się na linii frontu, wykorzystując przewagę pięć do jednego w artylerii, amunicji i nadwyżce ludzi" - relacjonuje brytyjski generał. Skąd nadejdzie właściwa nawałnica? Nie wiemy. "To bardzo długa linia frontu i Ukraińcy muszą być w stanie ją obronić", "Rosjanie mogą wybrać, gdzie rozmieszczą swoje główne siły" - dodaje dr Jack Watling z brytyjskiego think-tanku RUSI. Ale Ukraińcy nie będą w stanie się obronić i to jest jasne.
Watling tłumaczy, że armia Kijowa straci swoje pozycje. Pytanie: w jakim stopniu. BBC podejrzewa, że kierunek głównego natarcia nie został jeszcze ustalony przez rosyjski Sztab Generalny. Wiadomo, że w grę wchodzą trzy główne lokalizacje.
Drugie co do wielkości miasto Ukrainy, jest od ponad tygodnia celem nieustannych ataków Rosjan. Drony i rakiety trafiają w cywilną infrastrukturę, zamieniając codzienność mieszkańców w koszmar. Ukraina nie może wystawić odpowiedniej obrony przeciwlotniczej. "Wzrok Rosjan z pewnością skierowany jest na Charków, który znajduje się 29 km od granicy i stanowi prawdziwą nagrodę" - tłumaczy gen. Barrons.
Okupacja miasta nie powinna jeszcze złamać ducha Ukraińców, ale będzie stanowiła ogromny cios w ich morale i gospodarkę. "Charków jest bezbronny" - mówi dr Watling. Zajęcie ośrodka umożliwi Rosji również wyrwanie się z bitwy od Donbas.
Obszar wschodniej Ukrainy pogrążony jest w wojnie od 2014 roku, gdy finansowani przez Kreml separatyści ogłosili utworzenie "republik ludowych". W ciągu ostatnich 18 miesięcy, to właśnie tu toczyła się większość walk lądowych i najbardziej krwawych bitew.
Ukraińcy traktują kwestię obwodów donieckiego i ługańskiego, jako coś więcej niż obszar strategiczny. To ziemie o znaczeniu także symbolicznym, dlatego też w obronę Bachmutu Kijów zaangażował gigantyczne środki, a potem jeszcze je zwiększał, gdy miasto upadło. Strategia Ukrainy wywołała kontrowersje na Zachodzie i spotkała się z nieskrywanym niezadowoleniem wśród sztabu i analityków z USA. Stany Zjednoczone nie rozumiały, po co Ukraińcy tak kurczowo trzymają się Bachmutu i z przerażeniem obserwowali, gdy Kijów najpierw właśnie w Bachmucie, a potem w Awdijiwce tracił swoje najlepsze oddziały. Oba miasta w relacjach żołnierzy nazwano "maszynką do mielenia mięsa".
Ale Rosja ma ludzi znacznie więcej niż Ukraina. W miniony czwartek Naczelny Dowódca wojsk NATO w Europie gen. Christopher Cavoli przyznał przed komisją senacką, że Kijów może wygrać wojnę, ale to nie stanie się bez amerykańskiego wsparcia. "Sytuacja jest obecnie krytyczna" - skomentował położenie sił ukraińskich na froncie.
Cavoli tłumaczył, że jeśli do Kijowa natychmiast masowo nie zacznie spływać uzbrojenie z Zachodu, wojsko Ukrainy zostanie na polu bitwy zmiażdżone w stosunku 10 do 1. Taktyka, wyszkolenie i dowództwo rosyjskie może być słabsze niż ukraińskie - wyjaśniał generał - ale masa, przy ukraińskich brakach w amunicji artyleryjskiej (odpowiadającej de facto za około 80 proc. strat na froncie) będzie miała decydujące znaczenie. Jeżeli Rosjanie postanowią wygrać bitwę o Donbas, będą w stanie to uczynić - zdobywając miejscowość za miejscowością.
Położone w południowo-wschodniej części Ukrainy miasto przed wojną liczyło około 700 tys. mieszkańców. Zaporoże jest ważnym ośrodkiem gospodarczym z hutą, portem rzecznym i punktami przemysłu chemicznego i metalurgicznego. To również stolica obwodu, który Rosjanie w znacznej części zaanektowali. Mimo to, miasto wciąż cieszy się wolnością pod rządami Kijowa.
Zdobycie Zaporoża stanowiłoby dla Moskwy wielką nagrodę, ale również potężne wyzwanie logistyczne. Rosyjskie natarcie utrudniłby szeroki pas pól minowych stworzonych przez samych Rosjan w ramach tzw. Linii Surowikina. Okupanci mogliby oczywiście spróbować rozmontować część umocnień, ale takie manewry łatwo zostałyby wykryte przez Ukraińców, co zniwelowałoby element zaskoczenia.
Dziś wśród potencjalnych celów letniej ofensywy Rosji najczęściej wymienia się Charków. W najczarniejszym scenariuszu, nacierające z impetem wojska Putina osiągną przewagę psychologiczną, która zniechęci Ukraińców do walki. Gen. Barrons wyjaśnia, że taki obrót spraw, może spowodować złamanie ukraińskiego ducha i w efekcie, zmusi Kijów do kapitulacji. Były dowódca NATO sugeruje wręcz, że na tym przede wszystkim może zależeć wojskom rosyjskim. Rosji wcale nie musi chodzić o znaczący zysk terytorialny, ale na "wywołaniu poczucia beznadziei" - uważa wojskowy.
Barrons przestrzega jednak przed panikowaniem. Jego zdaniem, Rosjanie mimo momentami miażdżącej przewagi nie będą w stanie przebić się aż za Dniepr. Ale cel Putina jest inny. Chodzi o zajęcie całej Ukrainy, w czym wydatnie pomagają mu zachodni przywódcy, organizujący kolejne konferencje i spotkania w sprawie wsparcia dla Kijowa. Z tych nie wynika nic poza kolejnymi tanimi frazesami. Jeżeli to podejście się nie zmieni w Berlinie, Paryżu, Londynie i - przede wszystkim - Waszyngtonie, Ukraina w końcu upadnie.
Najprościej jak się da wytłumaczył to w czwartek senatorom amerykańskim generał Cavoli: Jeżeli jedna strona może strzelać, a druga nie - druga strona przegrywa.